W dniu święta Cyryla i Metodego wyjście w góry rozpoczęliśmy przy kapliczce obu świętych w Czeladnej. Przy kapliczce jest kilka miejsc, gdzie można zostawić samochód, ale rano. Jak zeszliśmy ze szlaku, wszystko było zajęte.
Zdecydowaliśmy się na wejście czerwonym szlakiem na Smrka, a żeby nie schodzić tą samą drogą, część powrotnej drogi przeszliśmy na azymut (wierząc bardziej umiejętnościom Michała, który był kiedyś druhem harcerzem, niż moim, bowiem uczęszczając czas jakiś na kurs przewodników górskich na AGH odkryłam w sobie duży antytalent do pracy z mapą, kompasem a zwłaszcza do robienia panoramek na szczycie). Do Polany szlak jest trochę jak deptak, ale bez ludzi- spotkaliśmy może 5 osób- bardzo powoli wyprowadza w górę na 900 metrów, bez wysiłku. Widoki są warte zatrzymywania.
Potem robi się ostrzej. Na 1115 metrach jest szczyt Smrčina, pełen borówek (już dojrzewają), połamanych pni świerków i widoków na Beskidy.
Na samym Smrku o dziwo było mnóstwo ludzi, musieli iść wejściem od drugiej strony. Zaskoczyło nas to trochę, bo jak dotąd dużo turystów spotykaliśmy tylko tam, gdzie dojeżdżają kolejki linowe.
Zejście dalej czerwonym do Smrk-sedlo, a potem aż do Holubčanki przypominało trasy w Tatrach, a nie w Beskidach, pełno głazów, wąski trawers, nawet lina w jednym miejscu. A potem odbiliśmy w lewo i bez większych problemów zeszliśmy koło Maleho Smrčka do kapliczki.
Komentarze
Prześlij komentarz