Przejdź do głównej zawartości

Posty

Skąd ten blog?

Jedna z książek Mariusza Szczygła nosiła tytuł "Zrób sobie raj". Po przeczytaniu jej zaczęliśmy się zastanawiać czy rzeczywiście swego czasu zdecydowaliśmy się całą rodziną żyć w raju. Decyzja podjęła się niejako sama - po czterech latach pobytu w Czechach sama myśl o powrocie do Polski wydawała się dziwna, bo wiedzieliśmy już wówczas, że są spokojniejsze miejsca do życia niż Polska. Wiedzieliśmy, że są miejsca w których życie stawia mniejszy opór, w których nie trzeba każdego dnia walczyć, w których urzędnik potrafi w petencie zobaczyć człowieka, w których praca nie musi prowadzić do poświęcenia, w których chodząc wieczorem po mieście nie trzeba się bać. Ale żeby od razu raj...? W ramach tego bloga chcielibyśmy znaleźć dla nas samych odpowiedź na pytanie, czego nie lubimy w Polsce tak bardzo, że określa to nasz sprzeciw wobec kraju, z którego pochodzimy.
Najnowsze posty

Czesi rżną Greka czyli jaka piękna katastrofa

 Kiedy ogłaszano wstępne wyniki wyborów w Czechach wielu moich znajomych w tym kraju cieszyło się niezmiernie - strzelały korki od szampana, lało się piwo, śpiewano z radości. Kilka dni później radość pomiędzy zwykłymi Czechami nie jest mniejsza, ale wśród komentatorów zaczynają się pojawiać głosy ostrożniejsze. Ponieważ zaś nasz blog nie rości sobie pretensji do poważnych komentarzy, my możemy sobie powiedzieć otwarcie: radość Czechów to stan euforii przypominający finał opowieści, którą Nikos Kazandzakis wziął z życia, a na podstawie której powstał jeden z najlepiej rozpoznawalnych filmów - "Grek Zorba".  Przypomnijmy: na Kretę przyjeżdża młody Brytyjczyk, który odziedziczył nieczynną kopalnię węgla brunatnego - taki mniejszy Turów w lepszym klimacie. W ponownym uruchomieniu pomaga mu tytułowy Zorba. Początkiem odbudowy kopalni ma być konstrukcja kolejki, która w finale opowieści wali się z łoskotem. W filmie pada wówczas z ust Zorby słynna fraza "jaka piękna katastrof

Gottland w żałobie czyli skończone życia czeskiego słowika

Czechy za sprawą reportażu Mariusza Szczygła z postacią Karela Gotta łączone są i dziś, choć przecież Karel Gott to nie całe Czechy (choć w zasadzie nie jesteśmy tego pewni w 100% - siła symboli jest czasem zaskakująca). To, co mnie zawsze w przypadku Karela Gotta wzruszało, to niesamowity upór i przekonanie - jakże czeskie w swej istocie - że niezależnie od okoliczności człowiek musi wykonywać swoją pracę. Widać to było w zasadzie od samego początku jego kariery, kiedy jako uczeń szkoły elektroinstalatorów uczył się również w konserwatorium. Tak też zostało aż do samego końca kariery. Swój ostatni singiel Karel Gott nagrał w maju tego roku - wraz ze swoją 13-letnią córką Charlotte Ellą Gottową. Piosenka już stała się symbolem, a przecież od śmierci śpiewaka minęło mniej niż pół dnia. Czeski słowik został oskarżony przez prasę bulwarową o robienie interesów przy użyciu własnej córki, ale ludzi to nie interesowało w ogóle. Piosenka ta wybrzmiała na pogrzebie tragicznie zmarłego piłk

Lost in translation czyli skurwysyństwo Izabeli Łęckiej

Widmo wojny unosi się nad pograniczem polsko-czeskim, widmo wojny intelektualnej... A ponieważ mieszkamy nad granicą, to mamy powody do niepokoju. Aleksander Kaczorowski jest w kręgach bohemistycznych postacią znaną już od czasów pierwszej książki - "Praskiego elementarza", którą do dziś uważam za przyjemną i pożyteczną lekturę. Niestety Aleksander Kaczorowski, oprócz pisania książek, zajmuje się również udzielaniem wywiadów, które publikuje Gazeta Wyborcza . Jeden z takich wywiadów stał się właśnie casus belli zarówno dla Polaków jak i dla Czechów. W wywiadzie tym autor opublikowanej niedawno książki poświęconej Ocie Pavlovi (kto nie czytał książki "Śmierć pięknych saren" powinien to zrobić natychmiast), stwierdził: Mogę pani coś powiedzieć? Nie cierpię Czechów . Na dłuższą metę strasznie mnie denerwują. To kraj ciekawej kultury, zwłaszcza w XX w., ale ci ludzie? Afirmacja przeciętności u Hrabala bardzo mi się podoba jako gest literacki, ale nie jako posta

Płać i płacz czyli o wymianie złotych na korony albo koron na złote

Polscy znajomi często nas pytają, czy pomożemy im w założeniu konta w czeskim banku. Pomóc w tym możemy, ale bez adresu pobytu w Czechach lub adresu firmowego (choćby wirtualnego) czeskie banki i tak nie wyrażają zgody na założenie konta. Tak samo zresztą jest w Polsce, czeskie firmy bez polskiego adresu też mają problem z otwarciem konta. Słyszałam, że w Paribas po przekopaniu się przez długą i żmudną papierologię można takie konto czeskiej firmie otworzyć (ale ja osobiście po przejściach z bankiem Paribas zdecydowanie odradzam jakiekolwiek kontakty z tą instytucją - Michał). zdj.własne Ja w Czechach mam jeden ulubiony bank i jest nim Fio Bank. Mają świetną bankowość internetową i możliwość przesyłania SMS-ów potwierdzających na polski numer telefonu, co naprawdę jest rzadkością. Nie cierpię natomiast KB. Ile ja się nawalczyłam z tym ich kluczem zabezpieczającym jak go wprowadzali! :) W końcu zmieniłam bank, bo u mnie to po prostu nie działało. Niestety jeden z moich klientó

Jak na górze psują, a na dole budują

Ostatnio "Respekt" coraz mniej miejsca poświęca polityce, a coraz więcej ekologii. Trudno się zresztą dziwić, bo Ziemia potrafi być piękna: I w zasadzie to jest bardzo dobry kierunek. Bo nikt już nie wierzy, że po Zemanie, Kaczynskim, Trumpie, Orbanie, Johnsonie  ludzie będą oczekiwać Caputovej, raczej przeciwnie, nacjonalizm i radykalizm się tylko pogłębią i dojdziemy do zamknięcia granic i ochrony własnej piaskownicy za każdą cenę. Ale jeśli tak, to zbrojenia i budowanie armii w Polsce czy w Czechach jest zdecydowanie zbyt powolne, bo wg ostatniej analizy OSC Climate Change and Land do końca stulecia ilość obywateli Ziemi wzrośnie z 8 miliardów do 13, więc żyjąc tak, jak jesteśmy przyzwyczajeni, produkcja żywności powinna wzrosnąć o 70 proc - cytuje za analizą OSC Martn Uhliř w 33 nr "Respektu". Po wzroście temperatury o 4 stopnie do końca XXI wieku rozpocznie się wielka wędrówka ludów z wysuszonych rejonów świata do tych, w których jeszcze będzie co jeść i wte

Smutna wiadomość dla tego bloga i dla wszystkich czechofilów

Z wielkim smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci Jacka Balucha. Była to osoba, którą bez wahania możemy nazwać ojcem chrzestnym tego bloga - nie sądzimy, by ten honorowy tytuł znaczył dla Niego cokolwiek, ale tak jednak było... Nigdy bowiem nie trafilibyśmy do Czech, gdyby prof. Baluch nie był pedagogiem dbającym o rozwój bohemistyki w ramach Uniwersytetu Jagiellońskiego. Paradoksalnie jednak wszystko zaczęło się od zajęć z metodyki nauczania języka polskiego, z którymi Jacek Baluch nie miał nic wspólnego, a bez których mało kto zawitałby na wykłady z literatury czeskiej. Obowiązkiem studentów polonistyki było bowiem ukończyć do końca czwartego roku studiów jeden kurs literatury obcej. Na roku pierwszym do wyboru była literatura francuska i rosyjska. Na roku drugim: rosyjska i francuska. Na roku trzecim - co nie będzie zaskoczeniem: ponownie francuska i rosyjska. Zaskoczenie pojawiło się dopiero w roku czwartym, kiedy to obok znanych już opcji pojawiły się wykłady z literatury

W dupe se zatrąb czyli dlaczego przestaniemy chodzić na basen

Fala upałów póki co minęła i znowu można zapomnieć od globalnym ociepleniu, którego w Czechach - przynajmniej według najważniejszych polityków - nie ma w ogóle. Niby nie ma, więc wygląda na to, że mapy z CHMU (Czeski Urząd Hydrometeorologiczny) pokazują alternatywną rzeczywistość. Tę alternatywną rzeczywistość postanowiliśmy przeczekać na basenie. Dość samobójczy pomysł, bo reszta społeczności o dziwo miała ten sam pomysł. Prawdziwa tragedia polegała jednak na tym,  że Czechy leżą blisko Polski. Nie wiem, czy po polskiej stronie Śląska nie ma publicznych basenów, czy też Polacy myślą, że te w Czechach są lepsze. Faktem jednak jest, że dzięki basenowi i pierwszemu weekendowi wakacji mieliśmy możliwość w Ostrawie gościć to co najlepsze z polskiego suwerena, który na basen w ostrawskiej Porubie nadciągnął tłumnie. Do pewnego stopnia sami jesteśmy sobie winni, bo o tym, że na basen w ostrawskiej Porubie jest doskonałym miejscem na wypoczynek,  pisaliśmy w zeszłym roku . Teraz zatem po

Mowa nienawiści, nienawiść, Polska i Czechy

Zabójstwo Pawła Adamowicza odbiło się w Czechach stosunkowo szerokim echem. O wydarzeniu pisały w zasadzie wszystkie liczące się media, co w jakiś perwersyjny sposób powinno połechtać polską megalomanię. Wciąż nie rozumiem polskiego zastanawiania się nad tym, co o nas piszą. Bo też co  można napisać o morderstwie czy pogrzebie? Czeskie gazety napisały to, co mogły napisać - że to tragedia, że odegrała się w trakcie akcji charytatywnej oraz że całe wydarzenie potwierdza wewnętrzny podział polskiego społeczeństwa. Bardzo szybko pojawił się też pomysł prezydenta (primatora) Pragi, żeby upamiętnić Pawła Adamowicza nazywając jego imieniem jedną z praskich ulic. Niektórzy Czesi jak się okazało pamiętają gesty wykonane pod adresem Czech. Pomysł ten pojawił się bowiem jako rodzaj wspomnienia - przypominając postać Pawła Adamowicza podkreślano, że  to właśnie on, już pięć dni po śmierci Vaclava Havla, doprowadził do upamiętnienia czeskiego prezydenta: My chylimy kapelusza zar

2019 czyli co ma faszyzm do Jana Palacha

W Nowy Rok jakoś tak zawsze myśli się o przyszłości. Robimy jakieś postanowienia noworoczne, które zawsze wynikają z tego, że nie jesteśmy z siebie zadowoleni i wierzymy, że przyszłość będzie lepsza i my w przyszłości będziemy lepsi. Chcemy wierzyć, że to, co światu daliśmy do tej pory to nie wszystko na co nas stać; że jeszcze nawet się nie rozkręciliśmy z naszym życiem i naszymi możliwościami. W tym sensie prawdą okazuje się, że nie ma sensu mówić o przeszłości, bo lepiej skupić się na budowaniu czegoś nowego. Czasem jednak to, co jest budowane na fundamentach przeszłości wydaje się być absurdalne. Przyszłość oderwana od przeszłości wydaje się być co najmniej absurdalna - wydaje się być słoniem unoszącym się w powietrzu, czyli kłamstwem i naciąganiem: fot: https://giphy.com Nie jest przypadkiem, że ci, którzy kiedyś chcieli budować świetlaną przyszłość musieli manipulować przeszłością. Wiedział o tym doskonale Orwell, kiedy pisał "Kto kontroluje przeszłość, kontroluje p

Życzenia noworoczne po raz drugi - optymistycznie i banalnie.

W zasadzie ubiegłoroczne życzenia wcale się nie zdezaktualizowały. Ale myślę, że rozszerzenie im nie zaszkodzi. Przeczytajcie ten fragment: E.Arenz "Zapach czekolady" Kiedy zaczynamy być dorośli, cały świat stoi przed nami otworem. Możemy żyć gdzie chcemy, być z kim chcemy, pracować gdzie sobie wymarzyliśmy - nie ma ograniczeń, chyba, że sami je sobie stawiamy. Potem świat się zaczyna zawężać. Z racji studiów, które skończyliśmy lub nie; miejsca do życia, które wybraliśmy lub które przyszło samo; rodziny, którą założyliśmy, dzieci, które wychowujemy. Wszystko toczy się szybko i mamy wrażenie, że bez naszej zgody i naszego udziału. Problemy w pracy, problemy naszych dzieci w szkole, problemy z dziećmi;  mąż czy żona nas oczywiście nie rozumie, my jego/jej też nie. Poza tym okazało się, że żona wcale nie jest Anią Shirley ale Józią Pye, a mąż, który miał być Gilbertem Blythe jest tylko Karolem Sloane, tylko tego wcześniej nie wyłapaliśmy. Na nic nie mamy czasu ani si