Przejdź do głównej zawartości

Wilde Wile East czyli o pozwoleniach na broń

Tematyka dostępu do broni to niestety temat dobry dla hien. Trudno o inną konstatację, gdy pisanie o pozwoleniach na broń odbywa się w cieniu kolejnej masakry Bogu ducha winnych ludzi - tym razem tych z Las Vegas. A jednak czasem trzeba być hieną w imię wyższych racji - greater good jak to mówią...

O broni marzy większość chłopczyków. Niestety niektórzy z nich nie wyrastają z dziecięcych marzeń. O tym, że w politycznych kwestiach Czechy zdają się iść w ślady Polski pisaliśmy tutaj już kilkakrotnie np. przy okazji Okamury czy Babisza. Nie samą polityką jednak człowiek żyje, więc dziś o innym podobieństwie, które boli, czyli właśnie o niedorosłych dzieciach. A ponieważ reszta tego posta będzie lewacka, więc przynajmniej na początek pozwolę sobie wrzucić porządne seksistowskie mięcho obrazkowe, coś w sam raz dla coraz aktywniejszej grupy białych heteroseksualnych faszystów:



W Polsce tylko od roku 2000 wydano 300.000 pozwoleń na broń, choć większość z nich dotyczyło broni myśliwskiej (co dla mnie jest tylko kolejnym argumentem za delegalizacją tego czegoś, czym myślistwo jest). Nie zmienia to postaci rzeczy, że już wtedy Newsweek pisał o swoistej "modzie na broń", która nie przemija do dziś. W imię różnych wartości polscy "konserwatyści" uważają, że w Polsce o broń zbyt trudno, o czym wspominały zarówno pseudo-gazety pokroju Uważam Rze, jak i poważne gazety typu Rzeczpospolita. Nie dziwota, że różnej maści politycy z prawej strony postanowili modę wykorzystać. Poseł Stanisław Pięta stwierdził: "Polacy chcą broni w domu i będą ją mieć". Kochany przez wszystkich minister obrony narodowej obiecywał zmiany w dostępie do broni w przeciągu kilku lat. Licytację wygrał zdecydowanie król dancingów i sejmowego parkietu czyli Paweł Kukiz i jego Kukiz'15. Poseł sprawozdawca - Bartosz Jóźwiak - stwierdził wprost, że "Broń jest prawem przyrodzonym człowieka". A ponieważ taki alkoholik to też człowiek, więc leczący się alkoholicy po zlikwidowaniu obowiązkowych badań psychologicznych będą mogli broń posiadać legalnie. O nieleczących się lepiej nie wspominać... Trudno zresztą się temu dziwić - jest cała masa ludzi, do których by się chciało postrzelać, wykorzystując wszelkie możliwe kalibry, tak by w Polsce było wreszcie jak w USA:



W Czechach zupełnie niedawno broń i zezwolenia na jej użytkowanie również stały się tematami gorącymi w publicznej debacie. Trudno się temu dziwić, skoro każdego Czecha straszy się mitycznymi brudnymi uchodźcami mającymi rzekomo napływać do Czech drzwiami i oknami. Wiadomo przecież, że do takiego uchodźcy to najlepiej strzelać z miejsca, a dopiero potem pytać - Caedite eos! Novit enim Dominus qui sunt eius jak mówił w czasie rzezi katarów opat Arnaud.

Jeszcze w pierwszej połowie tego roku w Czechach parlament zajął się  kwestią pozwoleń na broń za sprawą dyrektywy UE, na mocy której ograniczeniu uległby w Czechach dostęp do broni półautomatycznej.Chodzi szczególnie o broń, która wygląda dość znajomo:



czyli o karabin vz. 58 będący półautomatem przerabianym z karabinu szturmowego. W Czechach czegoś takiego zarejestrowano ponad 30 tysięcy sztuk. Bruksela chce - nie wiedzieć czemu - ograniczyć dostęp do tego typu zabawek. Decyzja UE spowodowała protesty czeskich polityków, którzy zaproponowali zmiany w czeskim ustawodawstwie, które wedle słów jednej z parlamentarzystek z prawicowej OSD, mają "w symboliczny spsób wyrażać zaufanie do tych, którzy broń posiadają".

Poprawka ta sprowadzać się ma do tego, że obywatel będzie miał prawo użyć broni

I po co tym Czechom z Ostrawy pozwolenia na broń - według mnie w zupełności wystarcza, że mają samochody. Jeżdżą w tak samo barbarzyński sposób jak Polacy, więc jak się rozpędzą to za jednym (nomen omen) zamachem przejadą wszystkich 12 uchodźców, których Republika Czeska przyjęła w ciągu ostatnich 2 lat. Jak uczą zresztą historie z zamachami w Nicei, Berlinie czy w Barcelonie bardzo trudno oczekiwać od broni krótkiej, że zestrzeli samochód, więc i wiara w to, że broń kogokolwiek obroni przed zamachami terrorystycznymi jest naiwna.

Dla jasności: zarówno w odniesieniu do Polski jak i Czech znacznie bardziej będę się bał współobywateli posiadających broń niż jakichkolwiek terrorystów. I nie chodzi mi o lekceważenie zagrożenia terrorystycznego, choć nikt nie potrafi przewidzieć, gdzie będzie miał miejsce kolejny zamach. Idzie raczej o to, że Polacy są zagrożeniem sami w sobie - rocznie na drogach zabijają 3000 swoich ziomków. Czesi nie są tak zabójczy, ale też się ich boję.

Na początku roku zarejestrowanych było 300 300 wydanych w Czechach pozwoleń na broń. W chwili obecnej liczba ta wzrosła do 801 500. Zaiste wszyscy czują się bezpieczniej. Większość Czechów uznaje za karygodne, że przeciętny obywatel nie będzie mógł już legalnie posiadać półautomatyczej broni z magazynkiem powyżej 10 nabojów, bo to przecież jest artykuł domowy pierwszej potrzeby, a jego zastosowania mają ulec rozszerzeniu. W tej chwili bowiem Czesi mogą legalnie posiadanej broni używać tylko w miejscach wyszczególnionych w ustawie. Powstał jednak projekt zmian w konstytucji, które umożliwiałby Czechom strzelać w dowolnym miejscu, gdyby miało to służyć "obronie życia, majątku oraz zabezpieczać porządek publiczny". Innymi słowy można by strzelać do zbyt głośnych sąsiadów, do kogoś kto kradnie batonik ze sklepu i w zasadzie gdziekolwiek i keidykolwiek.

Nie zgadzam się, że posiadanie broni jest przyrodzonym prawem człowieka. Trzeba mieć intelekt na poziomie ameby albo troglodyty z epoki kamienia łupanego, by takie rzeczy opowiadać. Trzeba też być znacznie bardziej odrażającą hieną niż dziennikarze piszący o masakrach dokonanych z bronią w ręku, by zbijać kapitał polityczny na stwierdzeniach, że każdy Polak czy Czech powinien mieć dostęp do broni. I nie chodzi tu o żadne szczegóły, tylko o ogólne odczucie, że broń w cywilizowanym świecie nie należy do artykułów pierwszej potrzeby.

Zwolennicy łatwego dostępu do broni twierdzą, że zamachowcy zdobędą tę broń w ten czy inny sposób. I zapewne mają rację, ale nie widzę powodu, by ułatwiać im zadanie. Poza tym pamiętać warto, że w Europie widok kogoś nie w mundurze, ale za to uzbrojonego budzi zaskoczenie i reakcję. Nie wyobrażam sobie, by nie zadzwonić na policję w takiej sytuacji. W USA - w takim na przykład Las Vegas - można posiadać legalnie karabiny maszynowe, więc i uwaga ludzi zostaje stępiona. No bo skoro nosi broń, to znaczy, że może. Jak widać po ostatnich wydarzeniach może i może, ale nie powinien.

Większość ludzi broniących dostępu do broni dla szerokich mas tłumaczy to wolnością. Szczególnie mocno podkreślają oni - powołując się na klasyków liberalizmu - że jedyną prawdziwą wolnością jest wolność negatywna, w tym wypadku rozumiana jako wolność od ograniczeń narzucanych przez rządy. Ze szczególnym upodobaniem powołują się wówczas na Isaiacha Berlina. Zapominają jednak, że nawet on zdawał sobie sprawę, iż czasem to właśnie w imię wolności dokonuje się rzeczy strasznych: jest takie przekonanie, które w większym niż jakiekolwiek inne stopniu ponosi odpowiedzialność za rzeź jednostek na ołtarzach wielkich historycznych ideałów - sprawiedliwości, postępu, szczęścia przyszłych pokoleń, świętego posłannictwa, wyzwolenia narodu, rasy czy klas, a nawet samej wolności, która domaga się poświęcenia jednostek w imię wolności społeczeństwa. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że to właśnie tak rozumiana wolność przyświeca  trupim blaskiem zwolennikom łatwego dostępu do broni. Chcieliby oni prezentować samych siebie jako heroldów uświęconej autorytetem neoliberalizmu wolności negatywnej, podczas gdy w rzeczywistości stają się "pożytecznymi idiotami" odpowiadającymi za rzeź jednostek.

Post scriptum zaś do całej historii pisze wielka polityka, do której na koniec można wrócić. Wszystkie kraje wschodniej Europy, a zatem i Polska i Czechy, sprzedawały według The Guardian broń do Syrii. Można by pomyśleć, że zrobiły to przypadkowo, tak jak Niemcy z turbinami gazowymi, które trafiły mimo sankcji na Krym. Niestety tej broni trafiło do Syrii trochę więcej - łączna wartość kontraktów zbrojeniowych doszła do 1 miliarda dolarów. I dziwić się, że ludzie z Syrii chcą uciekać... Czeskie firmy zbrojeniowe w procederze tym działają na tyle prężnie, że w stosunku do zeszłego roku nie będą w stanie już zwiększyć eksportu w stosunku do roku 2015, bo nie mają więcej mocy produkcyjnych.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Elektronicky mordulec" czyli polsko-czeskie bzdury tłumaczeniowe.

Jakiś czas temu Leo Express reklamę połączeń do Polski oparł na tych dwóch frazach:   Maszyna szałęna (PL)  Rychlík Povałecz pęronówy (PL)  Výpravčí Dobrze, że dodał w nawiasie język, bo Polacy by nie wpadli na to, że pociąg pospieszny to po polsku maszyna szałęna a dyżurny ruchu to powałecz pęronówy. A nazywało się to:  Užitečné fráze, czyli mniej więcej przydatne frazy . Weszłam w dialog mailowy   z PR-owcem z LeoExpressu i p róbowałam go przekonać, że nie musi tworzyć nowych słówek, bo to, co jest, już nam dostarcza dużej radości, a jego kampania ma mniej więcej tyle wspólnego z prawdą, co stwierdzenie, że po czesku tytuł filmu "Terminator" to "Elektornický mordulec" a wiewórka to rzeczywiście  dřevní kocour"  a nie veverka, która wygląda tak: fot.: http://www.wallpapers13.com Po co wymyślać nowe znaczenia, jak można czerpać z tego, co jest naprawdę: akademik -   kolej biustonosz –   podprsenka karaluch-   šváb karabin -   puška piwn

Płać i płacz czyli o wymianie złotych na korony albo koron na złote

Polscy znajomi często nas pytają, czy pomożemy im w założeniu konta w czeskim banku. Pomóc w tym możemy, ale bez adresu pobytu w Czechach lub adresu firmowego (choćby wirtualnego) czeskie banki i tak nie wyrażają zgody na założenie konta. Tak samo zresztą jest w Polsce, czeskie firmy bez polskiego adresu też mają problem z otwarciem konta. Słyszałam, że w Paribas po przekopaniu się przez długą i żmudną papierologię można takie konto czeskiej firmie otworzyć (ale ja osobiście po przejściach z bankiem Paribas zdecydowanie odradzam jakiekolwiek kontakty z tą instytucją - Michał). zdj.własne Ja w Czechach mam jeden ulubiony bank i jest nim Fio Bank. Mają świetną bankowość internetową i możliwość przesyłania SMS-ów potwierdzających na polski numer telefonu, co naprawdę jest rzadkością. Nie cierpię natomiast KB. Ile ja się nawalczyłam z tym ich kluczem zabezpieczającym jak go wprowadzali! :) W końcu zmieniłam bank, bo u mnie to po prostu nie działało. Niestety jeden z moich klientó

Brumbal v Bradavicich czyli "Harry Potter" po czesku

Czesi czasami lubią w tłumaczeniach poszaleć. Pavel i Vladimir Medkove (bracia) z rozmachem stworzyli zupełnie inny świat, niż jest w oryginale. I tak: młodzi czarodzieje studiują w szkole w Bradavicich, w następujących domach -Nebelvír, Mrzimor, Havraspár i Zmijozel. Więc odpowiednio jest też Godrik Nebelvír, Helga z Mrzimoru, Salazar Zmijozel i  Rowena   Havraspár .   Szkoły zagraniczne to Kruval i Krásnohůlky. Największy czarodziej świata to Albus Brumbal. Marta to Ufnukana Uršula a Moodego mówią Pošuk (dość obraźliwe słowo- a propos, czy ktoś z czesko-polskich czytelników ma pomysł, jak to przetłumaczyc?:) Zaproponowałam Dziwak, ale Małgosia mówi, że zupełnie nie...).  Zródło: www.sarden.cz Wszyscy namiętnie grają w famfrpála, gdzie należy złapać Zlatonkę i chodzą po szkole do Prasinek. Śmierciożercy to Smrtijedy, tu akurat dosłowne tłumaczenie. Gilderoy Lockhard doczekał się pasującego imienia Zlatoslav, a Pomyluna to Lenka Láskorádová. Minister magii nazywa się Pople

Czeski film

Znajoma zapytała mnie, czy to prawda, że w Polsce kiedy mówimy "czeski film" mamy na myśli "španělská vesnice" (hiszpańska wioska). Czyli sytuację, kiedy możemy rozłożyć ręce i z głupim wyrazem twarzy powiedzieć "what the fuck?" Wg profesora Bralczyka korzeni tego wyrażenia możemy szukać w latach 60-tych XX wieku: "Czeski film: Czyli: sytuacja, w której nie wiadomo, o co chodzi. W latach sześćdziesiątych minionego stulecia popularne było czeskie kino, które czasem w swojej awangardowości stawiało wysokie wymagania odbiorcom. Było to powodowane i cenzurą, i ambicjami, ale zrozumieć było trudno. Niektórzy przyjmowali to z pokorą, inni próbowali ratować wysokie mniemanie o własnej inteligencji myśleniem o dziwnej modzie." Do tego awangardowego stylu nawiązali w 2012 roku twórcy "Polskiego filmu" , miał to być undergroundowy film o aktorach, którzy chcą spełnić swoje marzenie i nakręcić samych siebie. Do tego przy współpracy Polakó

Ku pokrzepieniu (polskich) serc - o czeskich autostradach

Jednym ze stereotypów dotyczących Polski, które są nad wyraz trwałe - w tym również w Czechach - jest przekonanie, że w Polsce nie ma porządnych dróg. Ci, którzy w Polsce nie bywają w ogóle, są przekonani, że po tym kraju nie da się jeździć. Ci, którzy czasem wysuną swój nos poza Czechy wiedzą, że polskie autostrady w porównaniu z czeskimi są i na dodatek jeszcze jest ich sporo. Nie należą do rzadkości wypowiedzi na czeskich formach takie jak ta: Před 14 dnama sem jel asi 100 km po polské dálnici (Krapkowice-Wroclaw a zpět) a ... srovnatelně kvalitní dálnici u nás prakticky nemáme (snad enem nový úsek D11 u HK). Absolutně rovné, hladké, perfektní asfalt, přehledné, rychlé.... stabilních tachometrových 130 (bo co pár metrů radar). provoz podstatně menší než na naší D1. Prostě (Przed 14. dniami jechałem około 100 km po polskich autostradach (Krapkowice - Wrocław i z powrtorem) i... autostrady takiej jakości u nas praktycznie nie mamy (może tylko nowy odcinej D11 koło Hradca). Gładkie j