Przejdź do głównej zawartości

W trakcie wyborów, czyli w strachu przed następnymi

Dzisiaj drugi dzień wyborów w Czechach. Polskie media póki co nie komentują tego wydarzenia z takim zapałem jak wyborów niemieckich czy francuskich, chociaż akurat z Czechami mamy poza granicą więcej wspólnego niż z Francją. Dzieje się tak pewnie dlatego, że i tak wiadomo, kto będzie zwycięzcą.


Najlepszy komentarz odnośnie toczących się wyborów zamieścił chyba dziennik Hospodařské Noviny. Można w nim przeczytać: Żyjemy w najlepszych możliwych czasach, w kraju, który dzięki Unii Europejskiej - tak przez nas nieznoszonej - ma najlepsze wyniki ekonomiczne w swojej historii. Mimo to w naszej Republice rządzi jakiś rodzaj złości, której emanacją jest wielość partii dających się najlepiej określać przymiotnikami "faszystowska, nacjonalistyczna, likwidacyjna, despotyczna, tyrańska". I to jest jedną z konsekwencji długotrwałego pomijania w debatach publicznych poważnych tematów.

Co do najlepszych możliwych czasów, to Julia Hrstkova ma w sumie rację - Czechy nie leżą na żadnym uskoku tektonicznym, więc nie grozi trzęsienie ziemi jak w Lizbonie w 1755:

fot. wikipedia

Praga jest bezpieczna, nie ma więc ryzyka, że niepoprawna czeska optymistka skończy jak Kandyd albo Kunegunda, co oznacza, że żyje ona w najlepszym z możliwych światów. Optymizm ten podziela zresztą spółka Alphabet Inc., wedle której wszyscy z wyjątkiem urny wyborczej cieszą się z wyborów jak głupi do sera, głosząc chwałe święta demokracji:



Poza tym jednak z wnioskami Hrstkovej trudno się nie zgodzić - zarówno w czeskim, jak i polskim kontekście. Debaty publiczne krążą wokół tematów drugo- czy trzecio- rzędnych, podczas gdy kwestie poważne, takie jak systemy emerytalne, nierówności społeczne, regulacja i deregulacja rynków, konsolidacja korporacji i tym podobne, leżą odłogiem albo zajmują margines. Pod tym względem Polska jest nawet trochę lepsza, bo pojawiły się alternatywne partie, które choć czasem w niezbyt szczęśliwy sposób, to jednak konsekwentnie starają się choćby część z tych zagadnień wprowadzać do dyskursu społecznego. Tak chyba bowiem trzeba interpretować działanie partii Razem. W Czechach tego typu ugrupowanie nie istnieje w poważniejszej skali.

Co oznacza, że przez następne 4 lata poważne tematy nie pojawią się w polityce. Konsekwencją tego będzie zaś, że w następnych wyborach partii "faszystowskich, nacjonalistycznych, likwidacyjnych, despotycznych, tyrańskich" będzie jeszcze więcej i będą jeszcze silniejsze.

Panuje przekonanie, że te wybory będą dla Czech wyjątkowo ważne. Zapewne tak jest... Znacznie ważniejsze będą jednak następne wybory, po wyniku tych nie sposób bowiem oczekiwać nic dobrego. Za 4 lata gra się będzie toczyć z całą pewnością o jeszcze wyższą stawkę. Przynajmniej Czesi mają szanse na demokratyczne wybory - Węgrów to nie dotyczy, Polaków zapewne też nie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Elektronicky mordulec" czyli polsko-czeskie bzdury tłumaczeniowe.

Jakiś czas temu Leo Express reklamę połączeń do Polski oparł na tych dwóch frazach:   Maszyna szałęna (PL)  Rychlík Povałecz pęronówy (PL)  Výpravčí Dobrze, że dodał w nawiasie język, bo Polacy by nie wpadli na to, że pociąg pospieszny to po polsku maszyna szałęna a dyżurny ruchu to powałecz pęronówy. A nazywało się to:  Užitečné fráze, czyli mniej więcej przydatne frazy . Weszłam w dialog mailowy   z PR-owcem z LeoExpressu i p róbowałam go przekonać, że nie musi tworzyć nowych słówek, bo to, co jest, już nam dostarcza dużej radości, a jego kampania ma mniej więcej tyle wspólnego z prawdą, co stwierdzenie, że po czesku tytuł filmu "Terminator" to "Elektornický mordulec" a wiewórka to rzeczywiście  dřevní kocour"  a nie veverka, która wygląda tak: fot.: http://www.wallpapers13.com Po co wymyślać nowe znaczenia, jak można czerpać z tego, co jest naprawdę: akademik -   kolej biustonosz –   podprsenka karaluch-   šváb karabin -   puška piwn

Brumbal v Bradavicich czyli "Harry Potter" po czesku

Czesi czasami lubią w tłumaczeniach poszaleć. Pavel i Vladimir Medkove (bracia) z rozmachem stworzyli zupełnie inny świat, niż jest w oryginale. I tak: młodzi czarodzieje studiują w szkole w Bradavicich, w następujących domach -Nebelvír, Mrzimor, Havraspár i Zmijozel. Więc odpowiednio jest też Godrik Nebelvír, Helga z Mrzimoru, Salazar Zmijozel i  Rowena   Havraspár .   Szkoły zagraniczne to Kruval i Krásnohůlky. Największy czarodziej świata to Albus Brumbal. Marta to Ufnukana Uršula a Moodego mówią Pošuk (dość obraźliwe słowo- a propos, czy ktoś z czesko-polskich czytelników ma pomysł, jak to przetłumaczyc?:) Zaproponowałam Dziwak, ale Małgosia mówi, że zupełnie nie...).  Zródło: www.sarden.cz Wszyscy namiętnie grają w famfrpála, gdzie należy złapać Zlatonkę i chodzą po szkole do Prasinek. Śmierciożercy to Smrtijedy, tu akurat dosłowne tłumaczenie. Gilderoy Lockhard doczekał się pasującego imienia Zlatoslav, a Pomyluna to Lenka Láskorádová. Minister magii nazywa się Pople

Płać i płacz czyli o wymianie złotych na korony albo koron na złote

Polscy znajomi często nas pytają, czy pomożemy im w założeniu konta w czeskim banku. Pomóc w tym możemy, ale bez adresu pobytu w Czechach lub adresu firmowego (choćby wirtualnego) czeskie banki i tak nie wyrażają zgody na założenie konta. Tak samo zresztą jest w Polsce, czeskie firmy bez polskiego adresu też mają problem z otwarciem konta. Słyszałam, że w Paribas po przekopaniu się przez długą i żmudną papierologię można takie konto czeskiej firmie otworzyć (ale ja osobiście po przejściach z bankiem Paribas zdecydowanie odradzam jakiekolwiek kontakty z tą instytucją - Michał). zdj.własne Ja w Czechach mam jeden ulubiony bank i jest nim Fio Bank. Mają świetną bankowość internetową i możliwość przesyłania SMS-ów potwierdzających na polski numer telefonu, co naprawdę jest rzadkością. Nie cierpię natomiast KB. Ile ja się nawalczyłam z tym ich kluczem zabezpieczającym jak go wprowadzali! :) W końcu zmieniłam bank, bo u mnie to po prostu nie działało. Niestety jeden z moich klientó

Czeski film

Znajoma zapytała mnie, czy to prawda, że w Polsce kiedy mówimy "czeski film" mamy na myśli "španělská vesnice" (hiszpańska wioska). Czyli sytuację, kiedy możemy rozłożyć ręce i z głupim wyrazem twarzy powiedzieć "what the fuck?" Wg profesora Bralczyka korzeni tego wyrażenia możemy szukać w latach 60-tych XX wieku: "Czeski film: Czyli: sytuacja, w której nie wiadomo, o co chodzi. W latach sześćdziesiątych minionego stulecia popularne było czeskie kino, które czasem w swojej awangardowości stawiało wysokie wymagania odbiorcom. Było to powodowane i cenzurą, i ambicjami, ale zrozumieć było trudno. Niektórzy przyjmowali to z pokorą, inni próbowali ratować wysokie mniemanie o własnej inteligencji myśleniem o dziwnej modzie." Do tego awangardowego stylu nawiązali w 2012 roku twórcy "Polskiego filmu" , miał to być undergroundowy film o aktorach, którzy chcą spełnić swoje marzenie i nakręcić samych siebie. Do tego przy współpracy Polakó

Ku pokrzepieniu (polskich) serc - o czeskich autostradach

Jednym ze stereotypów dotyczących Polski, które są nad wyraz trwałe - w tym również w Czechach - jest przekonanie, że w Polsce nie ma porządnych dróg. Ci, którzy w Polsce nie bywają w ogóle, są przekonani, że po tym kraju nie da się jeździć. Ci, którzy czasem wysuną swój nos poza Czechy wiedzą, że polskie autostrady w porównaniu z czeskimi są i na dodatek jeszcze jest ich sporo. Nie należą do rzadkości wypowiedzi na czeskich formach takie jak ta: Před 14 dnama sem jel asi 100 km po polské dálnici (Krapkowice-Wroclaw a zpět) a ... srovnatelně kvalitní dálnici u nás prakticky nemáme (snad enem nový úsek D11 u HK). Absolutně rovné, hladké, perfektní asfalt, přehledné, rychlé.... stabilních tachometrových 130 (bo co pár metrů radar). provoz podstatně menší než na naší D1. Prostě (Przed 14. dniami jechałem około 100 km po polskich autostradach (Krapkowice - Wrocław i z powrtorem) i... autostrady takiej jakości u nas praktycznie nie mamy (może tylko nowy odcinej D11 koło Hradca). Gładkie j