Przejdź do głównej zawartości

Skąd się biorą mali Polacy i dlaczego z Czech?


Patrząc na ogromne zainteresowanie wpisem Michała, w którym udowadnia, że zakazy wcale nie zmniejszają ilości aborcji, widać, że nie wszyscy Polacy cierpią na katolicką obsesję zajmowania się cudzymi plemnikami i komórkami jajowymi. Jest na szczęście wielu takich, którzy uważają, że decyzja dotycząca aborcji/urodzenia powinna należeć do przyszłych  rodziców, a nie moherowej babci lub księdza proboszcza (o ile nie jest ojcem).
Ale jest też druga strona. Są osoby, które marzą o urodzeniu dziecka, ale nie mogą zajść w ciążę. Polskie państwo tak samo jest pomocne przy zapłodnieniu in vitro co przy usunięciu ciąży będącej wynikiem gwałtu na nastolatce. Innymi słowy, wszystko, co nie mieści się w pojęciu naturalnego poczęcia najlepiej w katolickiej rodzinie, powinno zniknąć z mainstreemu, bo przyzwoici ludzie o takich świństwach nie rozmawiają.
Do 2016 roku można było w Polsce skorzystać z rządowego programu finansowania in vitro,  obecnie nie jest to możliwe. Jak pisze Ewa Furtak w reportażu "Gazety Wyborczej" - najlepsze programy in vitro w Unii Europejskiej oferują Hiszpania i Czechy. I na przykład jedna z klinik w Ostrawie co miesiąc ma kilkadziesiąt par z Polski na leczenie (gdyby ktoś potrzebował: http://www.gyncentrum.com/pl - strony po polsku:)).
Nie mowię, żeby od razu mieć takie wyniki,

ale problem bezpłodności staje się coraz poważniejszy, a bez możliwości in vitro będzie znacznie większy. Parze musi naprawdę bardzo zależeć na dziecku, żeby przejść cały ten proces - mnóstwo badań, zastrzyków, procedur i stresu. W Czechach kliniki gwarantują pełną anonimowość. Poród w polskim szpitalu przebiega bez informacji, że dziecko jest z in vitro, więc nikt potem w szkole czy kościele dzieciakowi nie wytknie, ze ma dodatkową bruzdę.
W Czechach z problemami z niepłodnością boryka się jedna piąta par. Prognozy są mało optymistyczne- szacuje się, że za 20 lat aż połowa dzieci będzie sztucznie poczęta. Ubezpieczenie w Czechach zwraca pieniądze za 3 -4 próby u kobiet do 39 roku życia. Za następne musza płacić same - około 5000 zł.  Do tego dochodzą dodatkowe opłaty np za preparaty hormonalne czy metody, za które ubezpieczalnia nie zwraca pieniędzy (np ICSI).
In vitro w Czechach to całkiem dobry biznes - nic dziwnego, że i  premier w dymisji Andrej Babis ma udział w tym rynku (ale tylko około 4 procent:)), który łącznie jest już wart jest około 3 miliardów koron. Bardzo dobrze też wypadają statystyki- aż 45 proc. zabiegów leczenia niepłodności kończy się sukcesem, podczas gdy średnia unijna wynosi 35 proc .Osobiście znam kilka par, którym się to udało za pierwszym lub drugim razem- tu in vitro nie jest powodem do wstydu- i otwarcie się o tym opowiada.
Jest już nawet kalkulator do wyliczania skuteczności sztucznego zapłodnienia, jednak czescy specjaliści nie traktują go całkiem poważnie, bo może zniechęcić kogoś, kto potem bez problemu zajdzie w ciążę.
Z powyższego wynika, że Czechy dla Polaków to takie miejsce, gdzie kilkanaście kilometrów od granicy można rozwiązać problem w obie strony. Można się doczekać upragnionego dziecka, albo je usunąć. Nikt tu nikogo do niczego nie zmusza i pozwala samodzielnie podejmować decyzje. Nikt tu nie powołuje się na deklarację wiary, tylko wykonuje swoja pracę lekarza.
W Polsce ta normalność z jakichś powodów nie jest (i boję się, że nigdy nie będzie) możliwa.

Obejrzyjcie reportaż naszej znajomej ze studiów Kasi Handerek o handlu dziećmi w Polsce,
bo pokazuje w jak dziwny sposób Polacy próbują sobie z tym problemem radzić.

W zasadzie trudno im się dziwić, bo przecież legalnie kobieta ciąży usunąć nie może. Po urodzeniu owszem, może oddać dziecko do okna życia, ale jest duże ryzyko, że wtedy trafi do sekty pedofilskiej, znanej potocznie jako kościół katolicki i będzie się nad nim znęcać ktoś taki jak sławna siostra Bernadetta. Tego zaś nikt własnemu, nawet niechcianemu, dziecku nie zrobi. Zostaje szukanie na własną rękę rodziny dla malucha- co widać w tym reportażu. A przecież to i tak jest lepsza opcja niż dzieciobójstwo- w 2013 r. Szacuje się bowiem, że na przykład w 2013 (trudno znaleźć późniejsze statystyki) zginęło z rąk rodziców 80 dzieci.

W drugą stronę jest ten sam problem. In vitro jest zakazane przez kościół, do tego drogie i wg polityków skuteczne tylko w 5 procentach - zostaje więc potraktowanie dziecka jak towaru i jego kupno, czasem się uda całkiem tanio, za pół tony węgla. A wtedy niestety traci podmiotowość i zostaje przedmiotem, w stosunku do którego ma się określone oczekiwania, na przykład żeby było zdrowe, białe, z niebieskimi oczkami i jasnymi włosami (wiadomo dlaczego).

A na deser wywiad z Jarosławem Gowinem.

Komentarze

  1. Po prostu w Czechach jest opieka medyczna na wyższym poziomie u nas po prostu szpitale są mniej dofinansowane, tam standard jest wyższy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czechy oferują profesjonalną opiekę, warto się tam wybrać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Polska jest w tym temacie zacofana. Dobrze, że kliniki w Czechach mogą zaoferować konkretną pomoc.

    OdpowiedzUsuń
  4. W Czechach kliniki są lepiej wyposażone, mają większe doświadczenie w specjalistycznych zabiegach. Warto tam się wybrać w poszukiwaniu kliniki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Polska a Czechy są jak niebo i ziemia porównując opiekę tamtejszych klinik.

    OdpowiedzUsuń
  6. zdecydowanie nie ma co porównywać, opieka w Czechach poziom wyżej

    OdpowiedzUsuń
  7. Raz byłem w czeskim szpitalu i byłem pod dużym wrażeniem tego jak to tam wygląda.

    OdpowiedzUsuń
  8. O tak między szpitalami w Polsce a Czechach jest niestety duża różnica na korzyść naszych sąsiadów.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

"Elektronicky mordulec" czyli polsko-czeskie bzdury tłumaczeniowe.

Jakiś czas temu Leo Express reklamę połączeń do Polski oparł na tych dwóch frazach:   Maszyna szałęna (PL)  Rychlík Povałecz pęronówy (PL)  Výpravčí Dobrze, że dodał w nawiasie język, bo Polacy by nie wpadli na to, że pociąg pospieszny to po polsku maszyna szałęna a dyżurny ruchu to powałecz pęronówy. A nazywało się to:  Užitečné fráze, czyli mniej więcej przydatne frazy . Weszłam w dialog mailowy   z PR-owcem z LeoExpressu i p róbowałam go przekonać, że nie musi tworzyć nowych słówek, bo to, co jest, już nam dostarcza dużej radości, a jego kampania ma mniej więcej tyle wspólnego z prawdą, co stwierdzenie, że po czesku tytuł filmu "Terminator" to "Elektornický mordulec" a wiewórka to rzeczywiście  dřevní kocour"  a nie veverka, która wygląda tak: fot.: http://www.wallpapers13.com Po co wymyślać nowe znaczenia, jak można czerpać z tego, co jest naprawdę: akademik -   kolej biustonosz –   podprsenka karaluch-   šváb karabin -   puška piwn

Płać i płacz czyli o wymianie złotych na korony albo koron na złote

Polscy znajomi często nas pytają, czy pomożemy im w założeniu konta w czeskim banku. Pomóc w tym możemy, ale bez adresu pobytu w Czechach lub adresu firmowego (choćby wirtualnego) czeskie banki i tak nie wyrażają zgody na założenie konta. Tak samo zresztą jest w Polsce, czeskie firmy bez polskiego adresu też mają problem z otwarciem konta. Słyszałam, że w Paribas po przekopaniu się przez długą i żmudną papierologię można takie konto czeskiej firmie otworzyć (ale ja osobiście po przejściach z bankiem Paribas zdecydowanie odradzam jakiekolwiek kontakty z tą instytucją - Michał). zdj.własne Ja w Czechach mam jeden ulubiony bank i jest nim Fio Bank. Mają świetną bankowość internetową i możliwość przesyłania SMS-ów potwierdzających na polski numer telefonu, co naprawdę jest rzadkością. Nie cierpię natomiast KB. Ile ja się nawalczyłam z tym ich kluczem zabezpieczającym jak go wprowadzali! :) W końcu zmieniłam bank, bo u mnie to po prostu nie działało. Niestety jeden z moich klientó

Brumbal v Bradavicich czyli "Harry Potter" po czesku

Czesi czasami lubią w tłumaczeniach poszaleć. Pavel i Vladimir Medkove (bracia) z rozmachem stworzyli zupełnie inny świat, niż jest w oryginale. I tak: młodzi czarodzieje studiują w szkole w Bradavicich, w następujących domach -Nebelvír, Mrzimor, Havraspár i Zmijozel. Więc odpowiednio jest też Godrik Nebelvír, Helga z Mrzimoru, Salazar Zmijozel i  Rowena   Havraspár .   Szkoły zagraniczne to Kruval i Krásnohůlky. Największy czarodziej świata to Albus Brumbal. Marta to Ufnukana Uršula a Moodego mówią Pošuk (dość obraźliwe słowo- a propos, czy ktoś z czesko-polskich czytelników ma pomysł, jak to przetłumaczyc?:) Zaproponowałam Dziwak, ale Małgosia mówi, że zupełnie nie...).  Zródło: www.sarden.cz Wszyscy namiętnie grają w famfrpála, gdzie należy złapać Zlatonkę i chodzą po szkole do Prasinek. Śmierciożercy to Smrtijedy, tu akurat dosłowne tłumaczenie. Gilderoy Lockhard doczekał się pasującego imienia Zlatoslav, a Pomyluna to Lenka Láskorádová. Minister magii nazywa się Pople

Czeski film

Znajoma zapytała mnie, czy to prawda, że w Polsce kiedy mówimy "czeski film" mamy na myśli "španělská vesnice" (hiszpańska wioska). Czyli sytuację, kiedy możemy rozłożyć ręce i z głupim wyrazem twarzy powiedzieć "what the fuck?" Wg profesora Bralczyka korzeni tego wyrażenia możemy szukać w latach 60-tych XX wieku: "Czeski film: Czyli: sytuacja, w której nie wiadomo, o co chodzi. W latach sześćdziesiątych minionego stulecia popularne było czeskie kino, które czasem w swojej awangardowości stawiało wysokie wymagania odbiorcom. Było to powodowane i cenzurą, i ambicjami, ale zrozumieć było trudno. Niektórzy przyjmowali to z pokorą, inni próbowali ratować wysokie mniemanie o własnej inteligencji myśleniem o dziwnej modzie." Do tego awangardowego stylu nawiązali w 2012 roku twórcy "Polskiego filmu" , miał to być undergroundowy film o aktorach, którzy chcą spełnić swoje marzenie i nakręcić samych siebie. Do tego przy współpracy Polakó

Ku pokrzepieniu (polskich) serc - o czeskich autostradach

Jednym ze stereotypów dotyczących Polski, które są nad wyraz trwałe - w tym również w Czechach - jest przekonanie, że w Polsce nie ma porządnych dróg. Ci, którzy w Polsce nie bywają w ogóle, są przekonani, że po tym kraju nie da się jeździć. Ci, którzy czasem wysuną swój nos poza Czechy wiedzą, że polskie autostrady w porównaniu z czeskimi są i na dodatek jeszcze jest ich sporo. Nie należą do rzadkości wypowiedzi na czeskich formach takie jak ta: Před 14 dnama sem jel asi 100 km po polské dálnici (Krapkowice-Wroclaw a zpět) a ... srovnatelně kvalitní dálnici u nás prakticky nemáme (snad enem nový úsek D11 u HK). Absolutně rovné, hladké, perfektní asfalt, přehledné, rychlé.... stabilních tachometrových 130 (bo co pár metrů radar). provoz podstatně menší než na naší D1. Prostě (Przed 14. dniami jechałem około 100 km po polskich autostradach (Krapkowice - Wrocław i z powrtorem) i... autostrady takiej jakości u nas praktycznie nie mamy (może tylko nowy odcinej D11 koło Hradca). Gładkie j