Żeby dojechać od nas do Horní Bečvy trzeba przejechać przez wioskę Bílá. A widząc taki ładny drewniany kościółek z XIX wieku nie można się nie zatrzymać.
Jeśli zaplanujecie wycieczkę na niedzielę, to około 10.30 będzie otwarte, bo jest msza. A sądząc po oględzinach z przedsionka - warto wejść do środka.
Tym razem zaplanowaliśmy wejście z Horní Bečvy na Vysoką, nie mając pojęcia, że trafiamy na jeden z najpiękniejszych pod względem widokowym szlaków, jakimi szliśmy w Beskidach.
Samochód zostawiliśmy przy drodze, w dość przypadkowym miejscu. Poza sezonem lepiej chyba podjechać pod jeden z okolicznych hoteli na normalny parking, ale w sezonie z parkowaniem zapewne są problemy, bo żadnych wyznaczonych parkingów poza tymi hotelowymi nie było widać.
Początek szlaku niebieskiego nie jest zbyt ciekawy, bo trzeba się przepchać przez wieś i pooglądać, jak wraz z budową nowych tras narciarskich jak grzyby po deszczu rosną domki i pensjonaty. Z Rališka-rozc. czerwonym dochodzimy do żółtego. Potem jest dość ostre i długie podejście pod Polanę.
Ale jak się już tam wejdzie, to zaczynają się pierwsze ciekawe widoki. .
Z Polany koniecznie idźcie dalej prosto przed siebie leśną drogą, która wiedzie grzbietem, bo warto (zresztą ja byłam pewna, że tamtędy prowadzi szlak, bo był to tak oczywisty wybór, tyle tylko że szlak akurat idzie trochę poniżej i górskich panoram jest mniej).
Z jednej strony będą widoki na pasmo Beskidów ze szczytami Radhošt`, Kněhyně i Smrk:
a z drugiej widok na słowacką Malą Fatrę (na horyzoncie w lewo).
Aplikacja PeakLens rozczula, bo nie trzeba już się męczyć z robieniem panoramek, tylko sama pokazuje, co widać. Ale musi mieć te góry w miarę blisko, Fatry już nie była w stanie zlokalizować. Po drodze tego typu ciekawostki dla tych, co zgłodnieją na trasie (wygląda na używaną i ciekawiło nas jak się ją myje po użyciu w warunkach polowych):
Samo wejście na Vysoką jest w miarę strome, ale przyjemne. Taka znowu wysoka to ona nie jest, 1024 m, ale nie jest nudno.
Powrót jest po ścieżce rowerowej (ale bez asfaltu), znowu z pięknymi widokami po obu stronach szlaku.
Ludzi praktycznie nie było, spotkaliśmy mniej niż 10 osób. Ale trudno się dziwić, bo na szlaku nie ma ani schroniska, ani kolejki linowej, ani piwa. Na dole za to była bardzo przedsiębiorcza pani, która pracuje w jednym z okolicznych pensjonatów - kiedy zobaczyła turystów postanowiła ich zaprosić na nocleg, co w czeskich warunkach biznesowych wcale nie jest takie oczywiste. Gdyby więc ktoś z czytelników szukał adresu na noclegi w okolicy Horni Becvy, to służymy namiarami.
Tu cała trasa, która w zamyśle miała być dłuższa z zejściem zielonym szlakiem, którego końcówka jest widoczna po lewej. Tylko, że jak się "traci" czas na podziwianie widoków, to potem trzeba trasę skracać:
Jeśli zaplanujecie wycieczkę na niedzielę, to około 10.30 będzie otwarte, bo jest msza. A sądząc po oględzinach z przedsionka - warto wejść do środka.
Tym razem zaplanowaliśmy wejście z Horní Bečvy na Vysoką, nie mając pojęcia, że trafiamy na jeden z najpiękniejszych pod względem widokowym szlaków, jakimi szliśmy w Beskidach.
Samochód zostawiliśmy przy drodze, w dość przypadkowym miejscu. Poza sezonem lepiej chyba podjechać pod jeden z okolicznych hoteli na normalny parking, ale w sezonie z parkowaniem zapewne są problemy, bo żadnych wyznaczonych parkingów poza tymi hotelowymi nie było widać.
Początek szlaku niebieskiego nie jest zbyt ciekawy, bo trzeba się przepchać przez wieś i pooglądać, jak wraz z budową nowych tras narciarskich jak grzyby po deszczu rosną domki i pensjonaty. Z Rališka-rozc. czerwonym dochodzimy do żółtego. Potem jest dość ostre i długie podejście pod Polanę.
Ale jak się już tam wejdzie, to zaczynają się pierwsze ciekawe widoki. .
Z Polany koniecznie idźcie dalej prosto przed siebie leśną drogą, która wiedzie grzbietem, bo warto (zresztą ja byłam pewna, że tamtędy prowadzi szlak, bo był to tak oczywisty wybór, tyle tylko że szlak akurat idzie trochę poniżej i górskich panoram jest mniej).
Z jednej strony będą widoki na pasmo Beskidów ze szczytami Radhošt`, Kněhyně i Smrk:
a z drugiej widok na słowacką Malą Fatrę (na horyzoncie w lewo).
Aplikacja PeakLens rozczula, bo nie trzeba już się męczyć z robieniem panoramek, tylko sama pokazuje, co widać. Ale musi mieć te góry w miarę blisko, Fatry już nie była w stanie zlokalizować. Po drodze tego typu ciekawostki dla tych, co zgłodnieją na trasie (wygląda na używaną i ciekawiło nas jak się ją myje po użyciu w warunkach polowych):
Samo wejście na Vysoką jest w miarę strome, ale przyjemne. Taka znowu wysoka to ona nie jest, 1024 m, ale nie jest nudno.
Powrót jest po ścieżce rowerowej (ale bez asfaltu), znowu z pięknymi widokami po obu stronach szlaku.
Ludzi praktycznie nie było, spotkaliśmy mniej niż 10 osób. Ale trudno się dziwić, bo na szlaku nie ma ani schroniska, ani kolejki linowej, ani piwa. Na dole za to była bardzo przedsiębiorcza pani, która pracuje w jednym z okolicznych pensjonatów - kiedy zobaczyła turystów postanowiła ich zaprosić na nocleg, co w czeskich warunkach biznesowych wcale nie jest takie oczywiste. Gdyby więc ktoś z czytelników szukał adresu na noclegi w okolicy Horni Becvy, to służymy namiarami.
Tu cała trasa, która w zamyśle miała być dłuższa z zejściem zielonym szlakiem, którego końcówka jest widoczna po lewej. Tylko, że jak się "traci" czas na podziwianie widoków, to potem trzeba trasę skracać:
Byliśmy tam bardzo przyjemne wejście na górę.
OdpowiedzUsuń