W poprzednim wpisie o sytuacji politycznej w Czechach w roli drugoplanowej wystąpiła Taťana Malá. Dwa dni później można zaryzykować twierdzenie, że p. Malá zawojowała czeską scenę polityczną znacznie szybciej niż panowie Zeman i Babiš razem wzięci. To chyba dobry czas, by nowej minister sprawiedliwości, wyglądającej najnowszych humorystycznych ujęciach tak:
poświęcić trochę uwagi.
Dla tych, którzy preferują mniej harrypotterowe konteksty, istnieją też inne przedstawienia p. Malé, na przykad takie:
Czym też zasłużyła sobie Taťana Malá na takie żarciki? Otóż bynajmniej nie tym, że sama myśli o sobie, iż zasługuje na to by dać jej szansę pracy w Ministerstwie Sprawiedliwości. Ewentualny konflikt interesów, o którym wspominałem poprzednio też specjalnie nikogo nie zainteresował. Nawet jej poglądy na kwestię ścigania Andreja Babiša za aferę łapówkarską z Bocianim Gniazdem, o której pisaliśmy tu, nie wzbudziła jakiś niezdrowych emocji, choć i ten kontekst w ocenie nowej minister sprawiedliwości się pojawił:
(Tytuł kupiła od podejrzanej prywatnej szkoły na Słowacji, praktykę robiła w miasteczku, w którym jej nigdy nikt nie widział, pracę magisterską odpisała / Jednak wie to najważniejsze - sprawa Bocianiego Gniazda to akcja przeciw Babišowi)
Najbardziej jednak wkurzyły publiczność wątpliwości co do wykształcenia pani minister. Wykształcenie owo jest samo w sobie dość interesującym połączeniem problematyki królików i prawa rodzinnego. Pani Malá ukończyła bowiem najpierw Uniwersytet Rolniczy w Brnie, broniąc pracy "Uwarunkowania mikroklimatyczne w hodowli królików", by następnie nie przenosząc się z Brna i wychowując w owym Brnie dzieci ukończyć w trybie dziennym studia na prestiżowej uczelni jaką niewątpliwie jest Paneuropean University in Bratislava, gdzie broniła pracy o prawach rodzicielskich w okresie rozwodu.
Od kiedy p. Malá odebrała ministerialną nominację, wątpliwości co do jej kompetencji zaczęły się mnożyć jak - nie przebierając w porównaniach - króliki. Wysoce wątpliwe jest, by oskarżenia o plagiat miały sprawić, że ktokolwiek uzna ją za osobę niepowołaną do szefowania Ministerstwu Sprawiedliwości. Bo też czemu by nie miała zapomnieć adresu bibliograficznego przy kilku akapitach. Sam dziś w radio słyszałem takie właśnie tłumaczenie całej afery - przecież tak na prawdę nic się nie stało, chodzi tylko o kilka akapitów, a nie o całą pracę. Aż żałuję, że umknęło mi, kto w ten rozbrajający sposób bronił p. Malé.
Póki co Czesi mają oczywiście używanie - dają upust swojej kreatywności, co owocuje takimi obrazkami, by nie powiedzieć memami:
(Obiecuję, że na stanowiska ministrów będę wskazywał osoby kompetentne, bez względu na ich przynależność partyjną)
Na miejscu Czechów byłbym jednak ostrożniejszy zarówno z samym śmiechem, jak i z obrazkami. Nie specjalnie afiszowałbym się też z kreatywnością. W ogóle zalecałbym raczej ostrożność, choć tego akurat Czechom nie brakuje. W końcu trudno nie zauważyć, że p. Malá będzie szefować czeskiej sprawiedliwości. Ta zaś bywa ślepa i zupełnie przez przypadek może się okazać już całkiem niedługo, że żarty z p. Malé są mało śmieszne z punktu widzenia interesów państwa. Może się też okazać, że kara za ośmieszanie tegoż państwa jest wyższa niż można by sobie wybrażać. Tak... tak... z poczuciem humoru w czasach Erdogana czy Orbana raczej byłbym ostrożny - również na blogach...
poświęcić trochę uwagi.
Dla tych, którzy preferują mniej harrypotterowe konteksty, istnieją też inne przedstawienia p. Malé, na przykad takie:
Czym też zasłużyła sobie Taťana Malá na takie żarciki? Otóż bynajmniej nie tym, że sama myśli o sobie, iż zasługuje na to by dać jej szansę pracy w Ministerstwie Sprawiedliwości. Ewentualny konflikt interesów, o którym wspominałem poprzednio też specjalnie nikogo nie zainteresował. Nawet jej poglądy na kwestię ścigania Andreja Babiša za aferę łapówkarską z Bocianim Gniazdem, o której pisaliśmy tu, nie wzbudziła jakiś niezdrowych emocji, choć i ten kontekst w ocenie nowej minister sprawiedliwości się pojawił:
(Tytuł kupiła od podejrzanej prywatnej szkoły na Słowacji, praktykę robiła w miasteczku, w którym jej nigdy nikt nie widział, pracę magisterską odpisała / Jednak wie to najważniejsze - sprawa Bocianiego Gniazda to akcja przeciw Babišowi)
Najbardziej jednak wkurzyły publiczność wątpliwości co do wykształcenia pani minister. Wykształcenie owo jest samo w sobie dość interesującym połączeniem problematyki królików i prawa rodzinnego. Pani Malá ukończyła bowiem najpierw Uniwersytet Rolniczy w Brnie, broniąc pracy "Uwarunkowania mikroklimatyczne w hodowli królików", by następnie nie przenosząc się z Brna i wychowując w owym Brnie dzieci ukończyć w trybie dziennym studia na prestiżowej uczelni jaką niewątpliwie jest Paneuropean University in Bratislava, gdzie broniła pracy o prawach rodzicielskich w okresie rozwodu.
Od kiedy p. Malá odebrała ministerialną nominację, wątpliwości co do jej kompetencji zaczęły się mnożyć jak - nie przebierając w porównaniach - króliki. Wysoce wątpliwe jest, by oskarżenia o plagiat miały sprawić, że ktokolwiek uzna ją za osobę niepowołaną do szefowania Ministerstwu Sprawiedliwości. Bo też czemu by nie miała zapomnieć adresu bibliograficznego przy kilku akapitach. Sam dziś w radio słyszałem takie właśnie tłumaczenie całej afery - przecież tak na prawdę nic się nie stało, chodzi tylko o kilka akapitów, a nie o całą pracę. Aż żałuję, że umknęło mi, kto w ten rozbrajający sposób bronił p. Malé.
Póki co Czesi mają oczywiście używanie - dają upust swojej kreatywności, co owocuje takimi obrazkami, by nie powiedzieć memami:
(Obiecuję, że na stanowiska ministrów będę wskazywał osoby kompetentne, bez względu na ich przynależność partyjną)
Na miejscu Czechów byłbym jednak ostrożniejszy zarówno z samym śmiechem, jak i z obrazkami. Nie specjalnie afiszowałbym się też z kreatywnością. W ogóle zalecałbym raczej ostrożność, choć tego akurat Czechom nie brakuje. W końcu trudno nie zauważyć, że p. Malá będzie szefować czeskiej sprawiedliwości. Ta zaś bywa ślepa i zupełnie przez przypadek może się okazać już całkiem niedługo, że żarty z p. Malé są mało śmieszne z punktu widzenia interesów państwa. Może się też okazać, że kara za ośmieszanie tegoż państwa jest wyższa niż można by sobie wybrażać. Tak... tak... z poczuciem humoru w czasach Erdogana czy Orbana raczej byłbym ostrożny - również na blogach...
Komentarze
Prześlij komentarz