O Andreju Babiszu pisało się już w polskich mediach kilkukrotnie i nie bez podstaw sugerowało się, że jest on jednym z niezatapialnych, co może dobrze ilustrować kolaż stworzony przez tygodnik Reflex:
Jest on najprawdopodobniej przyszłym czeskim premierem, więc dla polskiej obsesji Trójmorza postacią dość istotną. Sam zresztą lubi się prezentować jako przyszły zbawca Czech. Stwierdza, że idealnym sposobem zarządzania państwem jest zarządzanie nim jak rodzinną firmą. Nie sprecyzował tylko o jaką rodzinę dokładnie chodzi, a jak pokazały ostatnie dni, jest to dość istotne.
A. Babisz to jeden z najbogatszych Czechów, głównie dzięki temu, że jest właścicielem koncernu Agrofert. Jako biznesmen z sukcesami Andrej postanowił spróbować swoich sił w polityce i udało się. Na fali fascynacji ruchami antysystemowymi jego ruch ANO uzyskał świetny wynik i A. Babisz stał się wicepremierem. W międzyczasie wszedł w posiadanie dwóch największych gazet w Czechach. Kiedy wybuchła afera z naciskami na dziennikarzy i na Placu Wacława miała miejsce demonstracja wzywająca Babisza do ustąpienia, ten stwierdził: To nie był aż taki tłum. Ja na FB po jednym komentarzu z sejmu dostaję więcej lajków.
Obecna afera związana z barwną postacią Babisza nie jest chyba bardziej szokująca - prokuratura wniosła do sejmu wniosek o uchylenie immunitetu Babiszowi. Chodzi o sprawę majątku/farmy nazwanej Bocianie Gniazdo (Čapí hnízdo). W skrócie sprawa wygląda następująco: Agrofert Babisza kupił majątek w roku 2006. Dwa lata później spółka córka zmieniła nazwę i ukryła tożsamość swoich akcjonariuszy, prawdopodobnie po to, by w tym samym roku ubiegać się o dotację 50 milionów koron (trochę ponad 8 milionów złotych), przeznaczoną tylko dla małych i średnich przedsiębiorstw. Agrofert nie był wówczas ani mały, ani średni. Babisz z kolei wówczas jeszcze nie myślał o polityce, więc się nie pilnował. Stwierdzał tylko, że nie zna właścicieli spółki.
Kiedy w roku 2016 A. Babisz wygłaszał przemówienie w sejmie był natomiast łaskawy stwierdzić, że udziały w farmie przekazał m. in. swoim dzieciom, co wydawało się dość dziwne wobec wcześniejszego stwierdzenia, że nie zna właścicieli. W tym samym mniej więcej czasie dziennikarzom powiedział, że Čapí hnízdo to najlepszy projekt, jaki kiedykolwiek stworzył.
Obecny stan jest taki, że okoliczności przyznania dotacji bada OLAF, czyli Europejskie Biuro Antykorupcyjne. Babisz będzie też prawdopodobnie przedmiotem postępowania policji antykorupcyjnej w Czechach w czasie kampanii wyborczej. Kiedy o poprzedniej kampanii Babisza pisały europejskie media ilutrowały to tak:
Osobiście nie wierzę, aby którekolwiek z oskarżeń wysuwanych przeciw Babiszowi zmieniło jego wynik wyborczy. Zagorzali zwolennicy będą przekonani, że to spisek systemu - suweren wie, co jest prawdą. Przeciwnicy rozdrobnią swoje głosy, bo żadna partia nie cieszy się w Czechach jakimś szczególnym szacunkiem. Jest moim zdaniem prawdopodobne, że A. Babisz będzie w stanie rządzić samodzielnie w Czechach.
Podsumowując - przyszłym premierem Czech będzie nieuchronnie A. Babisz - czeski oligarcha, który tym różni się od rosyjskich oligarchów, że u swego boku nie ma wszechwładnego Putina, ale niezbyt szanowanego i steranego (życiem i alkoholem) Milosza Zemana. Ma pełnię władzy w mediach i sektę miłośników, którzy nie uwierzą w ani jedno złe słowo, które się o nim powie. Państwem zamierza zarządzać jak własną firmą, czyli zamierza publicznie kłamać, oszukiwać i wyłudzać dotacje, zaś każdy z wyznawców wierzy, że będzie członkiem rodzinnego biznesu. Ot - taka mała czeska mafijna rodzina. Po Węgrzech i Polsce czas na Czechy...
Jest on najprawdopodobniej przyszłym czeskim premierem, więc dla polskiej obsesji Trójmorza postacią dość istotną. Sam zresztą lubi się prezentować jako przyszły zbawca Czech. Stwierdza, że idealnym sposobem zarządzania państwem jest zarządzanie nim jak rodzinną firmą. Nie sprecyzował tylko o jaką rodzinę dokładnie chodzi, a jak pokazały ostatnie dni, jest to dość istotne.
A. Babisz to jeden z najbogatszych Czechów, głównie dzięki temu, że jest właścicielem koncernu Agrofert. Jako biznesmen z sukcesami Andrej postanowił spróbować swoich sił w polityce i udało się. Na fali fascynacji ruchami antysystemowymi jego ruch ANO uzyskał świetny wynik i A. Babisz stał się wicepremierem. W międzyczasie wszedł w posiadanie dwóch największych gazet w Czechach. Kiedy wybuchła afera z naciskami na dziennikarzy i na Placu Wacława miała miejsce demonstracja wzywająca Babisza do ustąpienia, ten stwierdził: To nie był aż taki tłum. Ja na FB po jednym komentarzu z sejmu dostaję więcej lajków.
Obecna afera związana z barwną postacią Babisza nie jest chyba bardziej szokująca - prokuratura wniosła do sejmu wniosek o uchylenie immunitetu Babiszowi. Chodzi o sprawę majątku/farmy nazwanej Bocianie Gniazdo (Čapí hnízdo). W skrócie sprawa wygląda następująco: Agrofert Babisza kupił majątek w roku 2006. Dwa lata później spółka córka zmieniła nazwę i ukryła tożsamość swoich akcjonariuszy, prawdopodobnie po to, by w tym samym roku ubiegać się o dotację 50 milionów koron (trochę ponad 8 milionów złotych), przeznaczoną tylko dla małych i średnich przedsiębiorstw. Agrofert nie był wówczas ani mały, ani średni. Babisz z kolei wówczas jeszcze nie myślał o polityce, więc się nie pilnował. Stwierdzał tylko, że nie zna właścicieli spółki.
Kiedy w roku 2016 A. Babisz wygłaszał przemówienie w sejmie był natomiast łaskawy stwierdzić, że udziały w farmie przekazał m. in. swoim dzieciom, co wydawało się dość dziwne wobec wcześniejszego stwierdzenia, że nie zna właścicieli. W tym samym mniej więcej czasie dziennikarzom powiedział, że Čapí hnízdo to najlepszy projekt, jaki kiedykolwiek stworzył.
Obecny stan jest taki, że okoliczności przyznania dotacji bada OLAF, czyli Europejskie Biuro Antykorupcyjne. Babisz będzie też prawdopodobnie przedmiotem postępowania policji antykorupcyjnej w Czechach w czasie kampanii wyborczej. Kiedy o poprzedniej kampanii Babisza pisały europejskie media ilutrowały to tak:
Osobiście nie wierzę, aby którekolwiek z oskarżeń wysuwanych przeciw Babiszowi zmieniło jego wynik wyborczy. Zagorzali zwolennicy będą przekonani, że to spisek systemu - suweren wie, co jest prawdą. Przeciwnicy rozdrobnią swoje głosy, bo żadna partia nie cieszy się w Czechach jakimś szczególnym szacunkiem. Jest moim zdaniem prawdopodobne, że A. Babisz będzie w stanie rządzić samodzielnie w Czechach.
Podsumowując - przyszłym premierem Czech będzie nieuchronnie A. Babisz - czeski oligarcha, który tym różni się od rosyjskich oligarchów, że u swego boku nie ma wszechwładnego Putina, ale niezbyt szanowanego i steranego (życiem i alkoholem) Milosza Zemana. Ma pełnię władzy w mediach i sektę miłośników, którzy nie uwierzą w ani jedno złe słowo, które się o nim powie. Państwem zamierza zarządzać jak własną firmą, czyli zamierza publicznie kłamać, oszukiwać i wyłudzać dotacje, zaś każdy z wyznawców wierzy, że będzie członkiem rodzinnego biznesu. Ot - taka mała czeska mafijna rodzina. Po Węgrzech i Polsce czas na Czechy...
Komentarze
Prześlij komentarz