Wyniki jeszcze się liczą, ale już wiadomo, że niekochany na tym blogu zbytnio Miloš Zeman został ponownie wybrany na prezydenta Republiki Czeskiej. Wygra najpradopodobniej stosunkiem głosów 51,5:48,5.
Część komentatorów wyraża rozczarowanie; padają stwierdzenia, że nic się nie zmieni i Czechy dalej będą gdzieś na peryferiach Europy. Z tym trudno się nie zgodzić - peryferia postanowiły potwierdzić swą peryferyjność: na Zemana głosowały przede wszystkiem małe miasta i wieś, tłumacząc sobie, że nie będzie dłużej rządzić przysłowiowa "praska kawiarnia". Rzeczywiście Wersalu tu nie będzie... jak pisał swego czasu J. Kroutvor: "Delikatne, wykwintne skórki brazylijskich węży sa jakby stworzone dla wymuskanych nóżek elegantek z Paryza czy Londynu, lecz nie pasuja do płaskich stóp Europy Środkowej".
W krainie peryferii i płaskostopia można bowiem bezwstydnie kłamać (jak M. Zeman w kampanii wyborczej), można obrażać swego oponenta (jak M. Zeman w kampanii wyborczej), można odwoływać się do najniższych instynktów (jak M. Zeman w kampanii wyborczej) i dzięki temu właśnie można wygrać.
A co teraz? Odpowiedzi udzielił już lata temu Władysław Pasikowski:
Ja osobiście jestem przekonany, że będzie nawet lepiej. Będzie można sprzedawać jeszcze więcej traktorów na Krym, będzie można jeszcze lepiej uczyć demokracji od Chin i jeszcze bardziej zacieśniać związki z Białorusią. A kiedy już to wszystko przejdzie do historii następne pokolenia będą się zastanawiać, jak do tego mogło dojść, że zrobiło się aż tak dobrze.
Niektóre zmiany obserwowane przez nas w Czechach następowały po podobnych zmianach w Polsce. Czesi mogliby analizować polskie doświadczenia, ale zazwyczaj tego nie robili. Teraz sugerowałbym im studiować polskie doświadczenia z ostatnich dwóch lat dokładniej, bo nie mam żadnych wątpliwości, że dzięki wynikowi wyborów Czechy dołączą do doborowego grona Węgier i Polski. Widocznie w tej części świata nie może się przyjąć ani wymuskana elegancja Paryża, ani demokracja w postaci lepszej niż demokracja ludowa.
Część komentatorów wyraża rozczarowanie; padają stwierdzenia, że nic się nie zmieni i Czechy dalej będą gdzieś na peryferiach Europy. Z tym trudno się nie zgodzić - peryferia postanowiły potwierdzić swą peryferyjność: na Zemana głosowały przede wszystkiem małe miasta i wieś, tłumacząc sobie, że nie będzie dłużej rządzić przysłowiowa "praska kawiarnia". Rzeczywiście Wersalu tu nie będzie... jak pisał swego czasu J. Kroutvor: "Delikatne, wykwintne skórki brazylijskich węży sa jakby stworzone dla wymuskanych nóżek elegantek z Paryza czy Londynu, lecz nie pasuja do płaskich stóp Europy Środkowej".
W krainie peryferii i płaskostopia można bowiem bezwstydnie kłamać (jak M. Zeman w kampanii wyborczej), można obrażać swego oponenta (jak M. Zeman w kampanii wyborczej), można odwoływać się do najniższych instynktów (jak M. Zeman w kampanii wyborczej) i dzięki temu właśnie można wygrać.
A co teraz? Odpowiedzi udzielił już lata temu Władysław Pasikowski:
Ja osobiście jestem przekonany, że będzie nawet lepiej. Będzie można sprzedawać jeszcze więcej traktorów na Krym, będzie można jeszcze lepiej uczyć demokracji od Chin i jeszcze bardziej zacieśniać związki z Białorusią. A kiedy już to wszystko przejdzie do historii następne pokolenia będą się zastanawiać, jak do tego mogło dojść, że zrobiło się aż tak dobrze.
Niektóre zmiany obserwowane przez nas w Czechach następowały po podobnych zmianach w Polsce. Czesi mogliby analizować polskie doświadczenia, ale zazwyczaj tego nie robili. Teraz sugerowałbym im studiować polskie doświadczenia z ostatnich dwóch lat dokładniej, bo nie mam żadnych wątpliwości, że dzięki wynikowi wyborów Czechy dołączą do doborowego grona Węgier i Polski. Widocznie w tej części świata nie może się przyjąć ani wymuskana elegancja Paryża, ani demokracja w postaci lepszej niż demokracja ludowa.
Komentarze
Prześlij komentarz