Jeśli będziecie w Pradze i znajdziecie trochę czasu na okolice, warto wybrać się na ważną dla Czechów górę Říp. Według legendy to tam zawędrował Praojciec Czech i tam jest kolebka czeskiej cywilizacji.
W wersji uproszczonej wyglądało to tak.
A wg Aloisa Jiráska, autora "Starých pověsti českých" tak:
Za Tatrami, v rovinách při řece Visle rozkládala se od nepaměti Charvatská země, část prvotní veliké vlasti Slovanské.V té Charvatské zemi bytovala četná plemena, příbuzná jazykem,mravy, způsobem života.
I stalo se, že se strhly mezi nimi vády a krvavé boje o meze a dědiny. Vstal rod na rod, příbuzní bojovali proti příbuzným a hubili se navzájem.
V ten čas dva bratři mocného rodu, oba vojvodové, Čech a Lech,spolu se o to snesli, že opustí rodnou zemi bojem neblahou. Řekli si:
-Vyhledejme sobě nových sídel, kdež by náš rod žil s pokojem a díla si hleděl.
Czyli jak to zwykle w takich historiach bywa, dwóch braci zdecydowało się na zmianę miejsca do życia, bo zrobiło się im za ciasno. Wzięli ze sobą swoje plemię i poszli w stronę zachodzącego słońca. Przeszli Odrę, przeszli Łabę i doszli do Wełtawy. Tu zmęczony naród zaczął marudzić, że końca podróży nie widać (musieli przejść jakieś 600 km, licząc od Popradu do Řípu), więc Čech zadecydował, że odpoczną przy widocznej z daleka górze. Rano wszedł na ową górę i tak mu się spodobało to, co zobaczył, że postanowił się tu osiedlić, mówiąc biblijnie, że:
To je ta země zaslíbená, zvěře a ptáků plná, medem oplývající. Na všem budete míti hojnost a bude nám dobrou obranou proti nepřátelům.
Na co lud uznał,że kraj dostanie jego imię i tak powstały Czechy.
Po jakimś czasie Lech doszedł do wniosku, że mu jest za ciasno i postanowił iść w stronę wschodzącego słońca. Odradzali mu to wszyscy, ale się uparł. Odchodząc, powiedział że:
O moji milí bratří a synové i muži země české! Nezapomenu nikdy, že jsem z vašeho plemene. Proto nechci od vás odejiti tak daleko, abyste nevěděli vy o mně a já o vás. Dám vám znamení, abyste věděli, v kterých končinách zarazíme. Třetího dne po našem odchodu vystupte na Říp, ještě nežli dennice vyjde. Já té chvíle zapálím v lese veliký oheň, a kde uzříte blesk ohně a dýmu kouřem, tam znejte mé osazení.
I tu scena prawie jak z Władcy pierścieni: Lech obiecał 3 dni po swoim odejściu zapalić ognisko, żeby pokazać swojemu plemieniu gdzie pozostał. Miała to być odległość pozwalająca na wezwanie pomocy, jeśli zaatakuje wróg.
Były to czasy, kiedy Polacy i Czesi się przyjaźnili. Dziwię się, że dzisiejsi polscy politycy jeszcze nie włączyli Jiraska do lektury obowiązkowej w szkole.

Dziś na Řípie stoi hospudka z pięknym hasłem: "Co Mohamedu Mekka, to Čechu Říp",
gdzie możecie się napić piwa i pożyczyć klucze do Rotundy świętego Jerzego. Miłe panie obdarzają gości zaufaniem i wręczają klucze do zabytku z XII wieku.

W wersji uproszczonej wyglądało to tak.
A wg Aloisa Jiráska, autora "Starých pověsti českých" tak:
Za Tatrami, v rovinách při řece Visle rozkládala se od nepaměti Charvatská země, část prvotní veliké vlasti Slovanské.V té Charvatské zemi bytovala četná plemena, příbuzná jazykem,mravy, způsobem života.
I stalo se, že se strhly mezi nimi vády a krvavé boje o meze a dědiny. Vstal rod na rod, příbuzní bojovali proti příbuzným a hubili se navzájem.
V ten čas dva bratři mocného rodu, oba vojvodové, Čech a Lech,spolu se o to snesli, že opustí rodnou zemi bojem neblahou. Řekli si:
-Vyhledejme sobě nových sídel, kdež by náš rod žil s pokojem a díla si hleděl.
![]() |
J.Mathauser, źródło Wikipedia |
To je ta země zaslíbená, zvěře a ptáků plná, medem oplývající. Na všem budete míti hojnost a bude nám dobrou obranou proti nepřátelům.
Na co lud uznał,że kraj dostanie jego imię i tak powstały Czechy.
Po jakimś czasie Lech doszedł do wniosku, że mu jest za ciasno i postanowił iść w stronę wschodzącego słońca. Odradzali mu to wszyscy, ale się uparł. Odchodząc, powiedział że:
O moji milí bratří a synové i muži země české! Nezapomenu nikdy, že jsem z vašeho plemene. Proto nechci od vás odejiti tak daleko, abyste nevěděli vy o mně a já o vás. Dám vám znamení, abyste věděli, v kterých končinách zarazíme. Třetího dne po našem odchodu vystupte na Říp, ještě nežli dennice vyjde. Já té chvíle zapálím v lese veliký oheň, a kde uzříte blesk ohně a dýmu kouřem, tam znejte mé osazení.
I tu scena prawie jak z Władcy pierścieni: Lech obiecał 3 dni po swoim odejściu zapalić ognisko, żeby pokazać swojemu plemieniu gdzie pozostał. Miała to być odległość pozwalająca na wezwanie pomocy, jeśli zaatakuje wróg.
Były to czasy, kiedy Polacy i Czesi się przyjaźnili. Dziwię się, że dzisiejsi polscy politycy jeszcze nie włączyli Jiraska do lektury obowiązkowej w szkole.

Dziś na Řípie stoi hospudka z pięknym hasłem: "Co Mohamedu Mekka, to Čechu Říp",
gdzie możecie się napić piwa i pożyczyć klucze do Rotundy świętego Jerzego. Miłe panie obdarzają gości zaufaniem i wręczają klucze do zabytku z XII wieku.

Komentarze
Prześlij komentarz