Zarówno w Polsce jak i w Czechach dużą wagę przywiązuje się do przeszłości. Mieszkańcy obu krajów lubią sobie poprawiać samopoczucie tym, że kiedyś jakąś bitwę wygrali, że kiedyś jakiś mądry człowiek się trafił, tym że z dziada pradziada... Na bohaterów narodowych chucha się i dmucha, obchodzi rocznice, buduje pomniki. W Polsce jest to bardziej nasilone niż w Czechach, co nie może dziwić, ponieważ w Czechach historia nie jest w chwili obecnej sposobem na leczenie kompleksów narodowych, tak jak to ma miejsce w Polsce. Niezależnie jednak od funkcji, jaką przeszłość w obu krajach pełni, chcę pokazać na dwóch drobnych przykładach, jak bardzo do własnej przeszłości nie dorośliśmy ani w Czechach, ani w Polsce.
|
fot: urb-ex.pl |
Zacznijmy od Polski: przed paroma tygodniami pojawiła się w mediach opowieść o starym kościele w Poznaniu. Ten wybudowany w latach 1930-31 kościół pomocniczy miał stanowić wyznaniową przeciwwagę dla mniejszości niemieckiej posiadającej własną protestancką świątynię po sąsiedzku. Z kościoła wierni mogli korzystać do roku 1941, później zamieniono go na magazyn, zaś po wojnie na betoniarnię . Kościoła nikomu nie brakowało, bo po wojnie parafii przyznano wspomniany już kościół protestancki. Jak wiadomo, posiadanie nowego kościoła zwalnia z obowiązku dbania o poprzedni - stary, więc kościół stopniowo popadał w ruinę.
Teraz zaś Czechy: w małej miejscowości Kamenné Žehrovice, leżącej kilka kilometrów na zachód od Kladna, na przełomie XIX i XX wieku wybudowano budynek szkoły, na który najprawdopodobniej nikt by nie zwracał szczególnej uwagi. Ot, trochę prowincjonalny przykład XIX-wiecznego historyzmu, w którym kiedyś uczyło się ok. 500 dzieci, a teraz przy niżu demograficznym około 200:
|
fot. idnes.cz |
Dzisiaj zarówno polski kościół jak i czeska szkoła wyglądają nieco inaczej. Szkoła zacznie niedługo straszyć w ten sposób:
Właśnie przebiegło ocieplenie budynku i nałożenie nowych tynków. W rozmowie z dziennikarzami architekt (choć to za dużo powiedziane, bo człowiek nie miał żadnych uprawnień, skończył jedynie szkołę średnią, która daje możliwość realizacji projektów nie ingerujących w kształt budynku) stwierdził, że: primo - to kwestia pieniędzy; secundo - rzecz jeszcze nie jest skończona. Może nawet lepiej, żeby pozostała nieskończona, bo udało się dotrzeć do projektu, który wygląda ta:
Całość tej inwestycji przypomina historię zabytkowej kamieniczki w Ołomuńcu, która kiedyś wyglądała tak:
|
fot: http://www.krasnaolomouc.cz/2015/03/01/promena-domu-u-zlate-koule-aneb-komu-vadi-devatenactka/ |
A podpoznański kościół? W tej chwili jest na etapie przepoczwarzania się z kościoła w parking i wygląda tak:
|
fot. wyborcza.pl |
Można więc powiedzieć, że zmarł śmiercią tragiczną i przez to miał więcej szczęścia, bo nie musi się męczyć sam ze sobą.
Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że nasz stosunek do przeszłości - mam na myśli nas jako społeczeństwa - wskazuje na fakt, że jesteśmy tylko kilkudziesięciomilionową zbieraniną barbarzyńców, którzy nie wiedzą nawet, że mogą po sobie pozostawić jakiś ślad. Nic po nas nie zostanie - zielsko zarośnie parkingi, które powstaną na miejscu wyburzonych kościołów, a schowane pod steropianem mury przegniją i rozpadną się. Innymi słowy biedni i głupi po obu stronach granicy i w ten sposób budujący swoją europejską tożsamość.
Komentarze
Prześlij komentarz