Ankieterzy z call centr dzwonią najczęściej wtedy, kiedy nie mam czasu i zadają najdziwniejsze pytania. Ja w zasadzie bardzo lubię te telefony, bo moje odpowiedzi nie są typowe i reakcja po drugiej stronie bywa zabawna. Czasem mam wrażenie, że rozmawiam z automatem, którego moje odpowiedzi nie interesują, bo ważne jest samo zadawanie pytań. Poddała się tak osoba próbująca mi sprzedać pakiet TV, bo dowiedziała się, że nie oglądam czeskiej telewizji a interesuje mnie, czy ma w ofercie DW news i BBC news (oczywiście nie wiedziała) i ewentualnie jakieś polskie kanały. Inna się zniechęciła, kiedy usłyszała, że nie pozwolę się nagrywać, bo nie mam ochoty. Kolejna- ze nie jestem obywatelką czeską. Dalsza pani przeprowadzała ze mną wywiad na temat tego, czy zauważyłam ocieplenie stosunków czesko-chińskich po wizycie Zemana w Chinach. Zupełnie jej nie wybiło z rytmu stwierdzenie, ze czeskich wiadomości nie oglądałam, a ani w polskich ani w niemieckich nic na ten temat nie słyszałam ale że mogę porozmawiać o stosunkach polsko-czeskich, bo na tym się znam lepiej (nie chciała). Teraz sobie uświadomiłam, że od jakiegoś roku nikt do mnie zadzwonił ze sprzedażą telefoniczną, może się rozniosło, że ten numer jest problemowy.
Mój kolega ma inną metodę radzenia sobie z telemarketingiem. Tą metodą jest posiadanie teściowej. Takiej typowej teściowej z dowcipów. Bardzo lubię z nim jeździć na delegacje, bo cieszę się na kolejne opowieści o Babi. Babi jest bardzo ciekawa świata i bardzo znudzona, bo mieszka sama i prawie nigdzie nie chodzi (pamiętajcie, że w Czechach odpada wyjście do kościoła...). Telefony z call centr to czasem jej jedyny kontakt ze światem zewnętrznym, więc je bardzo lubi.
Dzwoniący tele - sprzedawca nie ma pojęcia, że dostał się z własnej inicjatywy w paszczę lwa. Bo po jego monologu po co dzwoni i co chce sprzedać pada pytanie od Babi:
-Aha, aha. A gdzie pan mieszka?
Ten niepewnie odpowiada, że w Pradze.
Na co Babi drąży:
-Aha, aha. A ma pan żonę?
Ten jeszcze bardziej niepewnie:
-Mam.
Babi kontynuuje:
-Aha, aha. A ma pan dzieci? Jak mają na imię?
Sprzedawca próbuje wrócić do rozmowy i pyta, czy babcia jest zainteresowana jego produktem. Na co babcia:
-Aha, aha, a w jakim wieku ma pan dzieci?
Tu już nie wytrzymuje i nerwowo pyta:
-A dlaczego to panią interesuje?
Na co Babi odwracając kota ogonem:
-A nie, nic.
Na to sprzedawca nie jest już w stanie wrócić do swojej wyuczonej kwestii i mówi:
-To ja zadzwonię kiedy indziej.
I wykreśla Babi ze swojej listy.
To całkiem tak, jak w tym starym dowcipie o lwie, który co wieczór planował zjeść inne zwierzę. W poniedziałek przyszedł do gazeli i mówi "gazelo, zjem cię na kolację". Gazela prosi, płacze, ale nic nie pomogło. Na drugi dzień zaplanował zebrę. Zebra prosi, płacze, żeby jej życie darował, ale lew nie popuścił, zjadł zebrę. Na trzeci dzień ma ochotę na antylopę i historia się powtarza. W sobotę zdecydował się na małpę. Przychodzi pod drzewo, na którym małpa je banana i mówi
-Ej, małpo, dziś ciebie wybieram na kolację. Schodź z drzewa.
Na co małpa rzuca mu na głowę skórkę od banana i woła:
-A ja cię mam w dupie.
Na co wkurzony lew mówi:
-Aha, aha, to ja cię skreślam.
Tak mi się skojarzyło.
Przy okazji bardzo polecam czeskie komedie z babiczkami w głównych rolach: Slunce, seno, erotyka ; Slunce, seno a par facek oraz Slunce, seno, jahody. Kino może niezbyt ambitne, ale za to te babiczki...
Slunce, seno, jahody CSFD.cz |
Dzwoniący tele - sprzedawca nie ma pojęcia, że dostał się z własnej inicjatywy w paszczę lwa. Bo po jego monologu po co dzwoni i co chce sprzedać pada pytanie od Babi:
-Aha, aha. A gdzie pan mieszka?
Ten niepewnie odpowiada, że w Pradze.
Na co Babi drąży:
-Aha, aha. A ma pan żonę?
Ten jeszcze bardziej niepewnie:
-Mam.
Babi kontynuuje:
-Aha, aha. A ma pan dzieci? Jak mają na imię?
Sprzedawca próbuje wrócić do rozmowy i pyta, czy babcia jest zainteresowana jego produktem. Na co babcia:
-Aha, aha, a w jakim wieku ma pan dzieci?
Tu już nie wytrzymuje i nerwowo pyta:
http://sip.denik.cz/celebrity/slunce-seno-slavi--let20080814.html |
Na co Babi odwracając kota ogonem:
-A nie, nic.
Na to sprzedawca nie jest już w stanie wrócić do swojej wyuczonej kwestii i mówi:
-To ja zadzwonię kiedy indziej.
I wykreśla Babi ze swojej listy.
To całkiem tak, jak w tym starym dowcipie o lwie, który co wieczór planował zjeść inne zwierzę. W poniedziałek przyszedł do gazeli i mówi "gazelo, zjem cię na kolację". Gazela prosi, płacze, ale nic nie pomogło. Na drugi dzień zaplanował zebrę. Zebra prosi, płacze, żeby jej życie darował, ale lew nie popuścił, zjadł zebrę. Na trzeci dzień ma ochotę na antylopę i historia się powtarza. W sobotę zdecydował się na małpę. Przychodzi pod drzewo, na którym małpa je banana i mówi
-Ej, małpo, dziś ciebie wybieram na kolację. Schodź z drzewa.
Na co małpa rzuca mu na głowę skórkę od banana i woła:
-A ja cię mam w dupie.
Na co wkurzony lew mówi:
-Aha, aha, to ja cię skreślam.
Tak mi się skojarzyło.
Przy okazji bardzo polecam czeskie komedie z babiczkami w głównych rolach: Slunce, seno, erotyka ; Slunce, seno a par facek oraz Slunce, seno, jahody. Kino może niezbyt ambitne, ale za to te babiczki...
Haha bardzo dobra historia :))
OdpowiedzUsuń