W zeszłym roku nie trafiliśmy w Pradze na upały. Tym razem mieliśmy mniej szczęścia i chodzić po mieście dało się dopiero wieczorem. A wyjeżdżaliśmy z Ostrawy w deszczu. Te ponad 350 km ma znaczenie. Trafiliśmy w lejący się z nieba żar. Przejście każdych 100 metrów bez cienia bolało. W odróżnieniu od np włoskich miasteczek, w Pradze brakuje wody, w której można się co kawałek trochę schłodzić. Jakoś wcześniej nie zwróciłam na to uwagi, bo nie było tak gorąco. Najprzyjemniejszym miejscem zdecydowanie było metro:))
Na Hradczany zdecydowaliśmy się wybrać po 20.00, co było dobrym pomysłem, bo najpierw podjechaliśmy klimatyzowanym tramwajem, a potem nie było kolejki do przejścia przez ochronę. Bardzo miły ochroniarz zapytał nas tylko, czy mamy z sobą noże, ale nie sprawdzał. Polecamy ten modus operandi, pamiętajcie tylko, że o 22.00 zamykają wejście na hrad.
Mieliśmy plan, żeby wjechać kolejką na Petřín.
Plan się nie udał, bo do kolejki wagonikowej stała kolejka ludzka na godzinę czekania (w słońcu), a piechotą można było wchodzić w cieniu, więc poszliśmy. Tyle, że w takim upale nawet róże na Petříně usychały. A kolejka wagonikowa nas minęła bokiem.
Znaleźliśmy dwie bardzo dobre restauracje na obiad- jeśli lubicie kuchnię indyjską polecamy Himalayę (rewelacyjna korma z krewetkami i wegetariańskie ziemniaki, takie same jak w Krakowie na Sławkowskiej - z chlebkami nan z masłem)
i włoską kuchnię LaVentola na ul. Soukenicke 7. Wszystko stosunkowo blisko centrum, ale za normalne, nieturystyczne ceny (mała pizza 110 kc).
Na piwo wybierzcie się koniecznie do CraftHousePrague z 27 kranami (z czego na jednym Suska z polskiego Piwojada:)).
Michał zdążył pójść na wystawę Koudelki w Umeleckoprumyslovym Muzeum (o tym będzie w następnym wpisie), zabierając nasze bilety na MHD i wyłączając telefon.A mimo to nie pokłóciliśmy się ani o to.
Ośka przeczekiwała nasze piwne wycieczki w mieszkaniu, więc kiedy Michał był na wystawie, poszłyśmy
razem na lody i na Kampę. Przetestowałyśmy dwie wysoko notowane lodziarnie. Angelato, nas zachwyciła, a druga, Creme de la Creme zniesmaczyła. W pierwszej polecamy gorąco lody pistacjowe.W tej drugiej lody były za słone (nic nie poradzę, że Ośka lubi słony karmel), a obsługa przez cały czas biegała tam i z powrotem, przesuwając nam koło nóg jakieś paczki- zdecydowanie odradzamy, choć reklamują się jako najlepsze lody w Pradze.
Niewątpliwie wieczorne zwiedzanie ma dużo plusów- mało ludzi i piękne widoki.
A w domu na nas czekał Gender:

Mieliśmy plan, żeby wjechać kolejką na Petřín.
Plan się nie udał, bo do kolejki wagonikowej stała kolejka ludzka na godzinę czekania (w słońcu), a piechotą można było wchodzić w cieniu, więc poszliśmy. Tyle, że w takim upale nawet róże na Petříně usychały. A kolejka wagonikowa nas minęła bokiem.
Znaleźliśmy dwie bardzo dobre restauracje na obiad- jeśli lubicie kuchnię indyjską polecamy Himalayę (rewelacyjna korma z krewetkami i wegetariańskie ziemniaki, takie same jak w Krakowie na Sławkowskiej - z chlebkami nan z masłem)
i włoską kuchnię LaVentola na ul. Soukenicke 7. Wszystko stosunkowo blisko centrum, ale za normalne, nieturystyczne ceny (mała pizza 110 kc).
Na piwo wybierzcie się koniecznie do CraftHousePrague z 27 kranami (z czego na jednym Suska z polskiego Piwojada:)).
Michał zdążył pójść na wystawę Koudelki w Umeleckoprumyslovym Muzeum (o tym będzie w następnym wpisie), zabierając nasze bilety na MHD i wyłączając telefon.A mimo to nie pokłóciliśmy się ani o to.
Ośka przeczekiwała nasze piwne wycieczki w mieszkaniu, więc kiedy Michał był na wystawie, poszłyśmy
razem na lody i na Kampę. Przetestowałyśmy dwie wysoko notowane lodziarnie. Angelato, nas zachwyciła, a druga, Creme de la Creme zniesmaczyła. W pierwszej polecamy gorąco lody pistacjowe.W tej drugiej lody były za słone (nic nie poradzę, że Ośka lubi słony karmel), a obsługa przez cały czas biegała tam i z powrotem, przesuwając nam koło nóg jakieś paczki- zdecydowanie odradzamy, choć reklamują się jako najlepsze lody w Pradze.
Niewątpliwie wieczorne zwiedzanie ma dużo plusów- mało ludzi i piękne widoki.
A w domu na nas czekał Gender:
Komentarze
Prześlij komentarz