Wielu znajomych podnieca się szalenie wizytami na targach świątecznych, jeżdżą po Czechach, Polsce, Austrii i Niemczech, kupują różne lokalne rzeczy do jedzenia, piją grzane wino w wielu odsłonach i uważają to za obowiązkowy punkt programu w grudniu. Ja do tej pory byłam tylko na targach w Ołomuńcu i Krakowie i żadne nie zrobiły na mnie wrażenia, wiec w tym roku postanowiłam przetestować targi w Pradze i w Norymberdze, żeby się dowiedzieć, co ich wszystkich w tym tak bawi. Przy okazji jeszcze trafiły się targi w Bambergu.
No i nie zaprzeczę- jest ładnie. Miasta żyją, świecą się, zapachy piernikowo - goździkowe unoszą się w powietrzu. Ale jednocześnie jest mnóstwo ludzi, którzy wędrują z tym swoim winem w kubku, oblewają wszystkich dookoła, jedzenie z budek nie zawsze zachwyca no i do tego jest zimno. Jedzenie na stojąco gdzieś na jednej nodze, bez możliwości umycia rąk też mnie nie fascynuje.
Mówiąc szczerze - wolę zwiedzać miasta (nawet w zimie) bez tych wszystkich atrakcji. Powiem Wam w tajemnicy- ja strasznie nie lubię tłumu. Jak już się muszę przez niego przebijać, to od razu przybieram pozycję gotowości do obrony i skanuję otoczenie, szukając dróg ucieczki. Absolutnie nie czerpię przyjemności z podchodzenia do kolejnych stoisk i oglądania tych wszystkich niepotrzebnych mi do niczego rzeczy. Podejrzewam, że jestem w mniejszości:)) A może nie? Czy ktoś jeszcze nie jest fanem targów ? Niewątpliwym plusem choinki na Staroměstském Náměstí v Pradze było to, że na Moście Karola i obok niego było bardzo mało turystów.
A targi wg mnie najlepiej wyglądają na zdjęciach, zobaczcie sami:
ps. Michał się ze mną absolutnie nie zgadza:)))
Komentarze
Prześlij komentarz