Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2017

Sympatyczny rasizm czyli Nohavica i Okamura

Jaromira Nohavicy nie trzeba przedstawiać, bo zna go sporo ludzi w Polsce. Ostrawski bard ma nad Wisłą wielu przyjaciół - niektórzy z nich stali na przykład za znanym projektem "Świat wg Nohavicy": która to piosenka w oryginale brzmi tak (wersja studyjna): Drugi bohater tego wpisu już zapewne nie jest tak dobrze znany, więc teraz parę słów o Tomio Okamurze. Okamura urodził się w Japonii - jego mama pochodziła z Moraw i w wieku 10 lat Okamura właśnie na Morawy powrócił i tu się wychowywał. Nie ma  wątpliwości, że jest Czechem - kończył czeskie szkoły i czeskie uczelnie, swoje biznesy warte kilkadziesiąt milionów koron ma w Czechach, ale jak sam wspomina (Tomio Okamura, Český sen ) ciężko było go pomylić z rówieśnikami z Kladna czy Vršovic. I tak pozostaje do dziś, bo cieżko pomylić kogoś, kto sam siebie prezentuje tak: (fot. Aha!) Okamura dał się poznać w czeskiej polityce jako prawicowo - nacjonalistyczny błazen. Do słynniejszych jego wystąpień należało stwier

Czy warto zakładać firmę w Czechach - plusy i minusy.

To, co dla mnie jest chyba jedną z największych zalet, to ludzkie i pomocne podejście urzędników. Oni nie utrudniają. Nie zakładają, że każdy przedsiębiorca jest złodziejem. Nie szukają haków, nie niszczą firm. Jeśli przedsiębiorca wywiązuje się ze swoich obowiązków, nie robi przekrętów, to może nawet nie wiedzieć, że są jakieś urzędy kontrolne.  Większość Polaków zakładających firmy w Czechach wybiera albo 1 osobową działalność gospodarczą (OSVC) albo spółkę z o.o. (S.R.O).  Urząd Skarbowy Olomouc, źródło https://www.firmy.cz/detail/2624785-financni-urad-olomouc-olomouc-lazce.html Spółka z o.o. Podatek CIT – 19 proc Dywidenda – zaliczki lub po zakończeniu roku; opodatkowana jest w kraju rezydencji podatkowej wspólnika Członek zarządu nie musi być zatrudniony w spółce ani płacić ubezpieczeń, choć polecamy ze względu na emeryturę. Deklaracje VAT podawane sa miesięcznie, zwrot VAT następuje do 25 dnia następnego miesiąca. Spółka z o.o.- kapitał zakładowy wymagany: 1 k

Czesi w Aberystwyth

Nie widziałem ani jednego mówiąc szczerze... Wyjazd na zachodnie wybrzeże Walii był służbowy, choć przez bardziej doświadczonych pracowników akademickich wyjazdy takie określane są mianem turystyki akademickiej. I w sumie trudno się dziwić, bo przecież jak wyjazd nad morze to turystyka a nie praca. Sama miejscowość jest malownicza, nawet jeśli nie liczyć stad owiec, które urozmaicają każdy kawałek Walii (myślałem, że to złośliwość pod adresem Walii, ale to jednak szczera prawda). Przy promenadzie położone są w zasadzie tylko hotele i pokoje na wynajem z olbrzymimi oknami skierowanymi na zachodzące słońce, co wygląda mniej więcej tak: Na konferencji nie było w każdym razie żadnego Czecha, może dlatego, że w Czechach problematyka travel writing mało kogo interesuje.  Czesi wolą podróżować niż pisać o podróżowaniu, co jest też jednym z powodów, dla których w czeskiej literaturze gatunek reportażu w formie znanej nam z Polski nie jest obecny. W Aberystwyth nie b

Bale, bajki i królewny.

W Czechach każda dziewczynka może być królewną ile razy chce. Bale przebierańców zaczynają się już w przedszkolu i bynajmniej nie kończą na szkole podstawowej. Już w II klasie prawie cała młodzież licealna chodzi "do tanečních”, gdzie uczy się tańczyć i zachowywać w towarzystwie. Po zakończeniu kursu odbywa się bal, a na tym balu córka tańczy z ojcem albo  syn z matką  jeden taniec. W zasadzie można powiedzieć, że to taki Bal Debiutantek jest. Wprowadzenie w dorosły świat. Dziewczynki często występują w sukniach ślubnych, a chłopcy oczywiście w garniturach, ale oczy wszystkich skupiają się na tych uroczych młodych damach, bo to jest ich dzień. W dorosłym życiu, jeśli ktoś lubi bale, to ma okazje przez cały karnawał przebierać się i tańczyć. Wygrywać dziwne nagrody w loteriach (np. klatkę dla papugi lub rzeźbę do ogrodu, ale też np. grilla, kosiarkę, czy pieczonego indyka). Chodzić na typowe eleganckie bale lub bale przebierańców. Co druga szkoła, remiza strażacka, kluby spo

Beskidy - "Za krásami vendryňské přírody"

Dzisiejszy szlak możemy z czystym sumieniem polecić na randkę lub na spotkanie z kimś, z kim się chcecie nagadać do woli. Bardzo malowniczy i łatwy, niewielkie podejścia, praktycznie cały czas można iść obok siebie. Częściowo pokrywał się ze ścieżką "Za krásami vendryňské přírody" Początek był na Pasekach, potem żółty szlak prowadził nas przez bukowo-świerkowy las, strumyk płynął obok, po drodze trafiliśmy na źródełko św. Huberta, z którego trochę baliśmy się napić wody, gdyż legenda głosi, że każdy, kto zaczerpnie z niego wody, ma potem olbrzymi głód. To był pierwszy szlak, przy którym trafiliśmy na prawdziwą górską łąkę, na której można usiąść, zjeść kanapki, podelektować się widokami i poobserwować przyrodę. Za tą łąką skręciliśmy w prawo, na zielony szlak. Nieliczne osoby, które się tam pojawiły, poszły dalej żółtym, w stronę Ostrego i Javorovego, więc szlak był praktycznie pusty. Na horyzoncie widać było paralotniarzy z Javorovego, a z drugiej strony p

Brumbal v Bradavicich czyli "Harry Potter" po czesku

Czesi czasami lubią w tłumaczeniach poszaleć. Pavel i Vladimir Medkove (bracia) z rozmachem stworzyli zupełnie inny świat, niż jest w oryginale. I tak: młodzi czarodzieje studiują w szkole w Bradavicich, w następujących domach -Nebelvír, Mrzimor, Havraspár i Zmijozel. Więc odpowiednio jest też Godrik Nebelvír, Helga z Mrzimoru, Salazar Zmijozel i  Rowena   Havraspár .   Szkoły zagraniczne to Kruval i Krásnohůlky. Największy czarodziej świata to Albus Brumbal. Marta to Ufnukana Uršula a Moodego mówią Pošuk (dość obraźliwe słowo- a propos, czy ktoś z czesko-polskich czytelników ma pomysł, jak to przetłumaczyc?:) Zaproponowałam Dziwak, ale Małgosia mówi, że zupełnie nie...).  Zródło: www.sarden.cz Wszyscy namiętnie grają w famfrpála, gdzie należy złapać Zlatonkę i chodzą po szkole do Prasinek. Śmierciożercy to Smrtijedy, tu akurat dosłowne tłumaczenie. Gilderoy Lockhard doczekał się pasującego imienia Zlatoslav, a Pomyluna to Lenka Láskorádová. Minister magii nazywa się Pople

Opera

Niedawno zakończył się kolejny sezon transmisji oper w ramach programu MET Live. Jedynym "czeskim" przedstawieniem była "Rusałka" Dvořaka. W czeskich gazetach spektakl ten został przyjęty z oszczędnymi pochwałami, a recenzentów raczej cieszył "czeski akcent" na scenie MET niż sama konwencja ponurej baśni przywodząca na myśl estetykę filmów Tima Burtona. Burton w wersji operowej wygląda tak: źr.: NYT Polskich akcentów w tym sezonie MET było jakby mniej - w zasadzie tylko P. Beczała w roli Leńskiego w "Eugeniuszu Onieginie", warto więc może zadać pytanie, skąd ta dysproporcja pomiędzy polską i czeską operą. Z pomocą mogą tu przyjść statystyki. Na pierwszy rzut oka zarówno Czechy jak i Polska to operowe potęgi bez mała. W sezonie 2015/2016 w Polsce wystawiono 638 przedstawień operowych, co dało Polsce 10 miejsce w statystykach światowych. W tym samym czasie w Czechach - kraju niemal 4-krotnie mniejszym pod względem ilości mieszkańców - prze

Beskidy: Z Czeladnej na Smrka

 W dniu święta Cyryla i Metodego wyjście w góry rozpoczęliśmy przy kapliczce obu świętych w Czeladnej. Przy kapliczce jest kilka miejsc, gdzie można zostawić samochód, ale rano. Jak zeszliśmy ze szlaku, wszystko było zajęte. Zdecydowaliśmy się na wejście czerwonym szlakiem na Smrka, a żeby nie schodzić tą samą drogą, część powrotnej drogi przeszliśmy na azymut (wierząc bardziej umiejętnościom Michała, który był kiedyś druhem harcerzem, niż moim, bowiem uczęszczając czas jakiś na kurs przewodników górskich na AGH odkryłam w sobie duży antytalent do pracy z mapą, kompasem a zwłaszcza do robienia panoramek na szczycie). Do Polany szlak jest trochę jak deptak, ale bez ludzi- spotkaliśmy może 5 osób- bardzo powoli wyprowadza w górę na 900 metrów, bez wysiłku. Widoki są warte zatrzymywania.  Potem robi się ostrzej. Na 1115 metrach jest szczyt Smrčina, pełen borówek (już dojrzewają), połamanych pni świerków i widoków na Beskidy.  Na samym Smrku o dziwo było mnóstwo ludzi, musieli iś

Międzymorze oczami Czechów czyli Trump w Warszawie - przegląd prasy

Czytając polskie doniesienia medialne (jakby nic lepszego nie było do roboty) można dojść do wniosku, że oto ważą się w Warszawie losy świata. Który to świat nota bene zamarł na chwilę w bezruchu by obserwować spotkanie najważniejszych postaci globalnej polityki: A. Macierewicza czy A. Dudy z amerykańskim prezydentem. Lidové Noviny cytują posła Tarczyńskiego (w sumie nie wiem dokładnie, z której wypowiedzi): "To będzie ogromne wydarzenie! Ogromne!". Ale przecież nie samym ogromem i globalnością człowiek żyje. Wizyta w Warszawie odbywa się przy okazji szczytu tzw. Trójmorza, które niby wygląda tak: (fot: racjonalista.pl) Trójmorze ostatnio w Polsce stało się popularnym pojęciem, odmienianym przez wszystkie przypadki. Wizyta D. Trumpa sprawi chyba, że będziemy musieli dodać jeszcze kilka przypadków, żeby móc ten termin odmieniać jeszcze częściej. Dzisiejsze Trójmorze to nowoczesna wersja przedwojennego (tak, tak - chodzi o I wojnę światową, żeby nie było zbyt nowocześni

Czesi a religia - dzień śś. Cyrla i Metodego

Czesi dziś świętują. W sumie do końca nikt nie wie co świętują i dlaczego, ale długi weekend zawsze się przydaje. Święto jest ustanowione ku czci świętych Cyryla i Metodego - apostołów Słowiańszczyzny. Co do Słowiańszczyzny, to raczej nie będę prezentował, jak ona wygląda, ale takich świętych to w sumie czemu by nie: (fot: novinky.cz) Prawda, że ładni jak na gości, którzy zmarli ponad 1000 lat temu? Dla tych, którzy wolą coś bardziej a la ZZ TOP jest też taka propozycja: (fot: lidovky.cz) Do tradycji cyrylometodejskiej Czesi są wyjątkowo przywiązani. Świętych tych łatwo znaleźć w każdej niemal czeskiej miejscowości, co jest dość paradoksalne, bo w sumie z historycznego punktu widzenia z Państwem Wielkomorawskim współczesnych Czechów łączy tyle, co współczesnych Polaków z Sarmatami. Data 5 lipca nie ma jednak nic wspólnego ani z Cyrylem, ani z Metodym. Po prostu w połowie XIX wieku jeden z ołomunieckich arcybiskupów wpadł na pomysł, że byłoby miło mieć jakieś katolickie święt

Czesi a religia - cz. 1

Rozmawiałam kiedyś z dobrym znajomym Czechem, jak to się stało, że tylu Polaków chodzi do kościoła a tylu Czechów nie. Jak by na to nie patrzeć, to chrześcijaństwa uczyliśmy się od Czechów, tak samo jak zakładania stawów rybnych. A on mówi – bo za komunistów Czechom zakazano chodzić do kościoła. No i oni posłuchali. A Polakom zabroniono – i oczywiście natychmiast wszyscy zaczęli chodzić.  Myślę, że wielu Polaków smutno pozazdrości nam życia w kraju, gdzie absolutnie NIKOGO nie interesuje kto w jakiego boga wierzy lub nie wierzy. Czy sąsiad chodzi czy nie chodzi do jakiegoś kościoła. Czy jest Husytą, Katolikiem, Ewangelikiem czy Ateistą. Czy nikim takim. Czy je w piątek mięso czy z powodów religijnych nie je. Czy nie je mięsa w ogóle, bo jest masonem, cyklistą i wegetarianinem. I może nawet Żydem. Czy ma w domu Biblię czy Koran.  ABSOLUTNIE NIKOGO TO NIE INTERESUJE. I nikt się nie afiszuje ze swoją wiarą i poglądami religijnymi. Znajoma opowiadała kiedyś, że była na katolickim