O tym, że Polska nie będzie umierać sama wspominałem już przy okazji wpisu towarzyszącego Dniu Niepodległości. Po wpisie tym Agnieszka była łaskawa mi przekazać, że moje wpisy robią się ponure i przygnębiające. Zgadzam się z tą diagnozą, przy czym nie ograniczałbym jej tylko do moich wpisów. Rzeczywistość taka się robi, a jaka rzeczywistość - takie blogi. I nie tylko blogi - Twitter też się dostosowuje z ludźmi ważniejszymi niż ja, czego dobrym przykładem jest ostatni wpis Donalda Tuska poświęcony polskiej polityce - o tym, że obecne polskie rządy są elementem rosyjskiej polityki zagranicznej. Mam świadków, że mówiłem o tym już od dawna, czując się trochę jak Mel Gibson w "Conspiracy Theory"
Naszło mnie jednak pytanie, czy bycie podwójnym zwolennikiem spiskowych teorii czyni ze mnie normalnego człowieka, tak jak dwa minusy dają plus? Tak się bowiem składa, że nie tylko polscy politycy przypominają agenturę Kremla. Polska znowu nie jest odosobniona, bo może liczyć na wsparcie polityków czeskich, ze szczególnym uwzględnieniem prezydenta Czech Miloša Zemana, który dzięki ostatnim wypowiedziom zaczął mi się jednoznacznie kojarzyć z pewną dobrze znaną
polską postacią literacką.
Stefek Burczymucha, bo o nim mowa, wyglądał według jednego z grafików tak:
Zaś prezydent Zeman wygląda tak:
Podobieństwo może nie jest uderzające, jednak pewne cechy wspólne dają się zauważyć.
Stefek Burczymuch u Marii Konopnickiej mówi tak: - Ja nikogo się nie boję! /
Choćby niedźwiedź... to dostoję! / Wilki?... Ja ich całą zgraję / Pozabijam i pokraję! / Te hieny, te lamparty / To są dla mnie czyste żarty! / A pantery i tygrysy / Na sztyk wezmę u swej spisy!.
Prezydent Zeman z kolei uznaje sam siebie za jedyną w Europie osobę, która w sprawiedliwy i obiektywny sposób ocenia współczesną rosyjską politykę. W ostatnim wywiadzie dla agencji TASS stwierdził mianowicie, że świat w stosunku do Rosji stosuje inne kryteria niż w stosunku do reszty państw, czego przykładem miałoby być nieuznanie wyników tzw. referendum na Krymie (przypomnę tylko, że jego wyników mnie uznało na przykład ONZ) zestawione z powstaniem Kosowa. Świat uznał niepodległość Kosowa mimo gwarancji autonomii, a teraz ten sam obłudny świat nie chce uznać wyników demokratycznego referendum na Krymie i jakieś sankcje dyplomatyczne stosuje. Jest przy tym ów świat zakłamany, ponieważ światowi przywódcy "nie mają wystarczająco odwagi, by mówić o tym publicznie".
Jakie to szczęście, że świat ma Miloša Zemana. Z całą pewnością wszyscy oddychają teraz z ulgą, patrząc na niesamowitą odwagę prezydenta Zemana. Miloš Zeman, po tym jak z wdziękiem ministra Waszczykowskiego stwierdził, że reszta europejskich przywódców to tchórzliwi konformiści i tylko on jeden jest odważny, poczuł się tak dumny, że aż jedzie do Moskwy, w czym również przypomina Stefka Burczymuchę: "Zaraz za ocean jadę / I nie będę Stefkiem chyba, Jak nie chwycę wieloryba".
Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że poglądy na politykę wschodnią sytuują prezydenta Zemana w okolicach Marii LePen, Nigela Farage, Antoniego Macierewicza czy też innych tuzów europejskiej polityki, którzy w ten czy inny sposób korzystają z moskiewskich pieniędzy. Polska nie będzie wpadać w objęcia Kremla samotnie - będzie tam w doborowym towarzystwie Węgier i Czech, czyli będzie fajnie - jak za dawnych lat, jak w 1956 czy 1968 czy 1981. Jedna wielka socjalistyczna rodzina, w której każdy może powiedzieć co chce, pod warunkiem, że to co ma do powiedzenia jest zgodne z linią polityczną Moskwy. Dzielny Stefek Burczymucha z Vysočiny sam zadba o to, żeby wszyscy się poczuli swojsko, dokładnie w taki sam sposób, jak dba o to Victor Orban lub Jarosław Kaczyński.
O jedną przynajmniej rzecz nie będzie się musiał prezydent Zeman w Rosji bać, mianowicie o dziennikarzy zadających nieprzyjemne pytania. Tych jak wiemy reżim Putina umie pozbywać się na różne sposoby, by wspomnieć tu tylko niektórych:
- Stanisława Markiełowa i Anastazję Baburową
- Igora Domnikowa
- Iskandara Khatloniego
- Siergieja Iwanowa
- Siergieja Nowikowa
- Adam Tepsurgayjewa
- Paweła Klebnikowa
- Annę Politkowską
- Daniela McGrory
- Stanisława Markiełowa
(A tutaj są następni dziennikarze? Tych dziennikarzy jest za dużo - powinno się ich zlikwidować)
Żarcik ten wydał się przyciężki już nawet Putinowi, choć to w sumie zrozumiałe - o mordowanie dziennikarzy oskarża się Kreml a nie Hradčany (póki co), więc odpowiedział czeskiemu prezydentowi, że może "nie trzeba ich likwidować, ale trochę ograniczyć".
Mówiąc zaś na poważnie - w zakończeniu wiersza Konopnickiej okazuje się, że straszny potwór to polna myszka, która "siedzi sobie / i ząbkami serek skrobie". Jak rozumiem prezydent Zeman chciałby, żeby ową myszką pomalutku zjadającą smaczny kąsek byli czescy biznesmeni, którzy podpiszą wspaniałe kontrakty handlowe z Rosją. Trudno takiej polityce odmówić pragmatyki, nie sposób jednak nie wspomnieć słynnych kontraktów handlowych podpisywanych między Czechami a Chinami, które miały być wspaniałe i intratne, a post factum określane są mianem przygnębiających czy też rozpaczliwych.
Na zakończenie trudno też nie przypomnieć piosenki Kazika Staszewskiego, pod wdzięcznym tytułem "Łysy jedzie do Moskwy". Kto pojedzie na rozmowy do Moskwy nie zawsze ma szczęście wrócić, a już na pewno nie wraca z czystym sumieniem, o czym powinni pamiętać Czesi wybierając kolejnego prezydenta. Warto też, żeby pamiętali, iż ZSRR należny jest szacunek i wdzięczność za rok 1968.
Komentarze
Prześlij komentarz