O akcji #MeToo i czeskich kontekstach mieliśmy już okazję wspomnieć przy okazji wpisu Trochę niewinnego gwałcenia w raju. Teraz wypada nam ze smutkiem konstatować, że raj stał się jeszcze mniej rajskim miejscem (nawet bez specjalnego rozczarowania z naszej strony, bo jak mawiał szarmancki wampir Regis, każdy sen, zbyt długo śniony, zmienia się w koszmar). Temat gwałtów - o ile to w ogóle możliwe - stał się jeszcze bardziej niesmaczny w czeskim kontekście.
W niektórych częściach świata sprawy mają się ponoć ku lepszemu - tak przynajmniej twierdzi liberalny The Economist. W niedawnym artykule ukazującym się równo rok po wybuchu afery Harveya Weinsteina angielski tygodnik wyraził nadzieję, że ruch #MeeTo może okazać się najpotężniejszą siłą kształtującą równość w stosunkach między kobietami i mężczyznami od czasu sufrażystek. Nam wypada się przyznać, że im więcej wiary w całą akcję ma cywilizowany świat, tym mniej jej pozostaje w takich miejscach jak Europa wschodnia. Z tym światem też by jednak nie należało przesadzać...
Zacząć jednak wypada od pewnej amerykańskiej profesorki psychologii - Christine Blasey Ford. Kobieta ta postanowiła zareagować na nominację na sędziego Sądu Najwyższego w USA Bretta Kavanaugh. Kavanaugh dał się poznać jako zwolennik ultrakonserwatywnego ustawodawstwa, ale najciekawsze było prezentowanie go jako wieloletniego bojownika o prawa kobiet. Blasey Ford najwyraźniej uznała, że to jest już jednak przesada i wypomniała mu, że wspólnie z kolegą próbował ją zgwałcić jeszcze w czasach licealnych. Z doświadczeniem tym zmagała się wiele lat i trudno się jej dziwić. Oskarżeniom tym nie do końca dano wiary w senacie USA i postanowiono skonfrontować zeznania jednej i drugiej strony. W smutny i śmieszny sposób podsumował to John Olivier (w filmie od czasu: 2:05):
Dodać wypada, że oskarżenia względem Kavanugha wniosły i inne kobiety, co nie przeszkodziło mu w uzyskaniu nominacji.
Cała sprawa zapewne niewiele by mogła obchodzić blog o Czechach, gdyby nie Michal Viewegh - jeden z lepiej rozpoznawalnych czeskich pisarzy. Jego książki znane są i w Polsce - na polski przełożono niebagatelną ilość, bo aż 11 pozycji, czyli więcej niż przetłumaczono książek Komeńskiego czy Masaryka.
Michal Viewegh dał się poznać jako pisarz, który w kwestiach kobiecych ma wiele do powiedzenia. Nie przez przypadek dobrze ilustrują to okładki jego książek. Postacie kobiet nie są może tak płaskie jak u Sienkiewicza, ale dość widać, do czego - według Viewegha - kobiety są predysponowane:
Jako znawca kobiet Michal Viewegh postanowił wypowiedzieć się na temat sprawy dr Blasey Ford z właściwym sobie wdziękiem. Zauważył mianowicie, że
"niedawno przeczytałem w gazecie, iż 53-letni kandydat na sędziego sądu najwyższego USA Brett Kavanaugh był w tym roku oskarżony przez swoją rówieśniczkę prof. Christine Blasey o to, że w roku 1982 na jakiejś imprezie licealistów wspólnie z kolegą wepchnął ją do pustego pokoju, położył się na niej, zatkał jej ręką usta, obmacywał ją i nieskutecznie starał się ją rozebrać, podczas gdy kolega w pijanym widzie skakał na nich..."
Następnie zaś czeski powieściopisarz
"złożył ręce w podzięce Bogu, za to, że urodził się w kraju, w którym jako dorastający chłopak mógł obmacywać rówieśniczki, tak, by nie groziły mu za to żadne konsekwencje zagrażające jego przyszłej karierze, ponieważ na szczęście żadna z jego koleżanek nie była taką północnoamerykańską krową, by mu ten gimnazjalny petting sprzed 35 lat wypominała i dziś".
W dalszej części swego tekstu Viewegh dorzucił jeszcze coś o chorobliwym i hipertroficznym amerykańskim systemie prawnym, który połączył z nieleczonymi objawami klimakterium i na zakończenie wspomniał coś o wybuchu bezprawia, które jest i tak niczym wobec "skumulowanej siły feminizmu". Tekst Viewegha wywołał - jak łatwo się domyśleć - polemikę. W jednej z odpowiedzi prawnik - kryminolog Pavel Houdek zauważył, że nazywanie "niewinnym gimnazjalnym pettingiem" czegoś, co nosi znamiona usiłowania gwałtu wymaga znaczącej dozy ignorancji. Następnie stwierdził, że to właśnie tacy ludzie jak Michal Viewegh odpowiadają za "powstanie atmosfery, w której przyjmuje się, że dotykanie innych wbrew ich woli jest normalne i że rozbieranie innych przemocą jest super przeżyciem, za które należy dziękować Bogu. Czeski prawnik kończy swoją wypowiedź z tą samą nutą optymizmu, która cechowała artykuł w The Economist:
"Na szczęście epoka [w której kobiety się bały mówić o swoich doświadczeniach] się kończy pomału. Ofiary zaczynają opowiadać, a sprawcy zaczynają siedzieć. Zaś dinozaury, które wspominają o starych czasach, kiedy przemoc seksualna pozostawała bezkarna, zaczynają powoli wymierać".
Czy jednak można być optymistą? Czy rzeczywiście te czasy odchodzą? Nominacja dla B. Kavanaugha wydaje się temu przeczyć - republikanie w USA brnęli w nią aż do końca, mimo że mieli alternatywę. W Polsce na ekrany kin wszedł kontrowersyjny "Kler" dotykający problemów seksualności księży i uprzedmiotowienia zarówno dziewczynek jak i chłopców, ale wciąż nie brakuje obrońców "ciumków", którzy potrafią odpowiadać za zmiany prawne w całym kraju - dokładnie tak, jak to ma miejsce w wypadku Kavanaugha.
W Czechach zaś zarówno afera Kavanaugha czy też akcja #MeToo są odczytywane przez większość odbiorców jako sięganie po kasę przez niedorżnięte feministki, które atakują w podstępny sposób męskie autorytety. Znamy to - jak doniósł Newsweek - i z Polski:
"Dostać milion złotych za molestowanie, że tam ktoś kiedyś wsadził rękę pod spódniczkę, no któż by nie chciał. Wiele pań za mniejsze pieniądze spódniczki podciąga (...) Milion złotych to przez całe życia taka panienka jedna z drugą może nie zarobić, a tutaj za jednego sztosa (...) Żadne k*rwy nie są tak wynagradzane na całym świecie, a co dopiero nasz biedny kraj – nie wiem, jak to wytrzyma"
I wszystko jasne - chodzi o kobiecą zemstę. To również nie jest obce Michałowi Vieweghowi:
Tak... tak... wypada wręcz Bogu podziękować, że zarówno w Czechach jak i w Polsce znajduje się tylu obrońców ucieśnionej męskości. A mówiąc poważnie: jeśli elita społeczna i osoba obdarzana szacunkiem za swoje osiągnięcia pisarskie pozwala sobie na takie komentarze to kraj, w którym jest to możliwe wydaje się być ciemnym miejscem. Jeśli komentarze te zamieszczane są na łamach liberalnej gazety odwołującej się do etosu I Republiki, gazety, w której kiedyś drukowali swoje teksty Čapek, Peroutka, Masaryk czy Beneš, to wydaje się być wręcz bardzo ciemnym miejscem, z którego nie ma powrotu.
![]() |
rys. The Economist |
Zacząć jednak wypada od pewnej amerykańskiej profesorki psychologii - Christine Blasey Ford. Kobieta ta postanowiła zareagować na nominację na sędziego Sądu Najwyższego w USA Bretta Kavanaugh. Kavanaugh dał się poznać jako zwolennik ultrakonserwatywnego ustawodawstwa, ale najciekawsze było prezentowanie go jako wieloletniego bojownika o prawa kobiet. Blasey Ford najwyraźniej uznała, że to jest już jednak przesada i wypomniała mu, że wspólnie z kolegą próbował ją zgwałcić jeszcze w czasach licealnych. Z doświadczeniem tym zmagała się wiele lat i trudno się jej dziwić. Oskarżeniom tym nie do końca dano wiary w senacie USA i postanowiono skonfrontować zeznania jednej i drugiej strony. W smutny i śmieszny sposób podsumował to John Olivier (w filmie od czasu: 2:05):
Dodać wypada, że oskarżenia względem Kavanugha wniosły i inne kobiety, co nie przeszkodziło mu w uzyskaniu nominacji.
Cała sprawa zapewne niewiele by mogła obchodzić blog o Czechach, gdyby nie Michal Viewegh - jeden z lepiej rozpoznawalnych czeskich pisarzy. Jego książki znane są i w Polsce - na polski przełożono niebagatelną ilość, bo aż 11 pozycji, czyli więcej niż przetłumaczono książek Komeńskiego czy Masaryka.
Michal Viewegh dał się poznać jako pisarz, który w kwestiach kobiecych ma wiele do powiedzenia. Nie przez przypadek dobrze ilustrują to okładki jego książek. Postacie kobiet nie są może tak płaskie jak u Sienkiewicza, ale dość widać, do czego - według Viewegha - kobiety są predysponowane:
"niedawno przeczytałem w gazecie, iż 53-letni kandydat na sędziego sądu najwyższego USA Brett Kavanaugh był w tym roku oskarżony przez swoją rówieśniczkę prof. Christine Blasey o to, że w roku 1982 na jakiejś imprezie licealistów wspólnie z kolegą wepchnął ją do pustego pokoju, położył się na niej, zatkał jej ręką usta, obmacywał ją i nieskutecznie starał się ją rozebrać, podczas gdy kolega w pijanym widzie skakał na nich..."
Następnie zaś czeski powieściopisarz
"złożył ręce w podzięce Bogu, za to, że urodził się w kraju, w którym jako dorastający chłopak mógł obmacywać rówieśniczki, tak, by nie groziły mu za to żadne konsekwencje zagrażające jego przyszłej karierze, ponieważ na szczęście żadna z jego koleżanek nie była taką północnoamerykańską krową, by mu ten gimnazjalny petting sprzed 35 lat wypominała i dziś".
W dalszej części swego tekstu Viewegh dorzucił jeszcze coś o chorobliwym i hipertroficznym amerykańskim systemie prawnym, który połączył z nieleczonymi objawami klimakterium i na zakończenie wspomniał coś o wybuchu bezprawia, które jest i tak niczym wobec "skumulowanej siły feminizmu". Tekst Viewegha wywołał - jak łatwo się domyśleć - polemikę. W jednej z odpowiedzi prawnik - kryminolog Pavel Houdek zauważył, że nazywanie "niewinnym gimnazjalnym pettingiem" czegoś, co nosi znamiona usiłowania gwałtu wymaga znaczącej dozy ignorancji. Następnie stwierdził, że to właśnie tacy ludzie jak Michal Viewegh odpowiadają za "powstanie atmosfery, w której przyjmuje się, że dotykanie innych wbrew ich woli jest normalne i że rozbieranie innych przemocą jest super przeżyciem, za które należy dziękować Bogu. Czeski prawnik kończy swoją wypowiedź z tą samą nutą optymizmu, która cechowała artykuł w The Economist:
"Na szczęście epoka [w której kobiety się bały mówić o swoich doświadczeniach] się kończy pomału. Ofiary zaczynają opowiadać, a sprawcy zaczynają siedzieć. Zaś dinozaury, które wspominają o starych czasach, kiedy przemoc seksualna pozostawała bezkarna, zaczynają powoli wymierać".
Czy jednak można być optymistą? Czy rzeczywiście te czasy odchodzą? Nominacja dla B. Kavanaugha wydaje się temu przeczyć - republikanie w USA brnęli w nią aż do końca, mimo że mieli alternatywę. W Polsce na ekrany kin wszedł kontrowersyjny "Kler" dotykający problemów seksualności księży i uprzedmiotowienia zarówno dziewczynek jak i chłopców, ale wciąż nie brakuje obrońców "ciumków", którzy potrafią odpowiadać za zmiany prawne w całym kraju - dokładnie tak, jak to ma miejsce w wypadku Kavanaugha.
W Czechach zaś zarówno afera Kavanaugha czy też akcja #MeToo są odczytywane przez większość odbiorców jako sięganie po kasę przez niedorżnięte feministki, które atakują w podstępny sposób męskie autorytety. Znamy to - jak doniósł Newsweek - i z Polski:
"Dostać milion złotych za molestowanie, że tam ktoś kiedyś wsadził rękę pod spódniczkę, no któż by nie chciał. Wiele pań za mniejsze pieniądze spódniczki podciąga (...) Milion złotych to przez całe życia taka panienka jedna z drugą może nie zarobić, a tutaj za jednego sztosa (...) Żadne k*rwy nie są tak wynagradzane na całym świecie, a co dopiero nasz biedny kraj – nie wiem, jak to wytrzyma"
I wszystko jasne - chodzi o kobiecą zemstę. To również nie jest obce Michałowi Vieweghowi:
Tak... tak... wypada wręcz Bogu podziękować, że zarówno w Czechach jak i w Polsce znajduje się tylu obrońców ucieśnionej męskości. A mówiąc poważnie: jeśli elita społeczna i osoba obdarzana szacunkiem za swoje osiągnięcia pisarskie pozwala sobie na takie komentarze to kraj, w którym jest to możliwe wydaje się być ciemnym miejscem. Jeśli komentarze te zamieszczane są na łamach liberalnej gazety odwołującej się do etosu I Republiki, gazety, w której kiedyś drukowali swoje teksty Čapek, Peroutka, Masaryk czy Beneš, to wydaje się być wręcz bardzo ciemnym miejscem, z którego nie ma powrotu.
Faktycznie mocno niesmaczne niektóre wypowiedzi
OdpowiedzUsuń